#1 Dysleksja: To cię zaskoczy!
Czyli co każdy rodzic musi wiedzieć

GOŚĆ: Anna Sierpniak-Gocławska

Gościem odcinka jest Anna Sierpniak-Gocławska. Neurologopeda i terapeutka pedagogiczna, która zawodowo zajmuje się tematem dysleksji. W dzisiejszym odcinku porozmawiamy o tym czym jest dysleksja, jakie są jej symptomy oraz co w zachowaniu dziecka powinno zwrócić naszą uwagę. Obalimy mity dotyczące dysleksji i odpowiemy na pytanie czy dysleksja to wyrok.

Patronem podcastu jest Platforma Edukacyjna

Podcast do przesłuchania również na Spotify oraz Apple Podcasts:


Sylvia Wilczyńska
: Aniu, bardzo się cieszę, że zgodziłaś się na spotkanie i na rozmowę. Kiedy przygotowywałam się do tego podcastu, myślałam, o czym chciałabym zrobić ten odcinek i przyszło mi do głowy, że takim tematem, który jest popularny, a z drugiej strony jest o nim bardzo mało informacji, jest dysleksja. A ponieważ ty jesteś i terapeutką pedagogiczną, i neurologopedą, to pomyślałam o zaproszeniu ciebie jako specjalistki. Powiedz mi, jak ty widzisz ze swojej perspektywy ten temat
?

Anna Sierpniak-Gocławska : Na początku bardzo dziękuję za zaproszenie. Myślę, że fajnie poruszyć temat dysleksji. Jak to u mnie wygląda? Można powiedzieć, że łączę ze sobą trzy zawody: bycie nauczycielem języka polskiego, terapeutą pedagogicznym i neurologopedą w taką jedność, można powiedzieć. Idąc na lekcje języka polskiego z uczniami, którzy mają i którzy nie mają tych trudności i łącząc terapię pedagogiczną do tego, mam możliwości na podjęcie różnych tematów czy też metod pracy z takimi uczniami. Szczególnie tymi, którzy mają te specyficzne trudności. Myślę, że to jest bardzo fajne połączenie. I super sprawdza się akurat w pracy z taką młodzieżą czy z takimi dziećmi.

Powiedz mi proszę, jak mówimy o dysleksji, to fajnie by było powiedzieć, czym ona jest, a czym nie jest.

To może zaczniemy od definicji dysleksji. Są to specyficzne trudności w nauce czytania i pisania. Ale musimy zwrócić uwagę też na to, że chodzi nie tylko o czytanie i pisanie. Mamy szereg różnych symptomów, które mogą świadczyć o dysleksji. Wymienię kilka takich, z którymi najczęściej się spotykam w mojej pracy jako nauczyciel i jako terapeuta. To na przykład pomijanie liter podczas czytania. Często dzieci zamieniają litery, najczęściej te o podobnym układzie. Pojawiają się sytuacje, w których uczeń czyta i nie wie co przeczytał. Bardzo ciężko jest czasami zapamiętać wyraz uczniowi. Mówię o tych uczniach, którzy już mają zdiagnozowaną dysleksję i to są te symptomy, które ja widzę. Czyli uczeń czyta wyraz, czasami go sylabizuje, a później nie pamięta co przeczytał. To bardzo często się pojawia w mojej pracy. Ci uczniowie często mylą strony. Prawą z lewą, lewą z prawą. Często spotykam się też z tym, że jest im bardzo ciężko na przykład poukładać sobie swój plan dnia. Czyli mają trudności z planowaniem swojego czasu. Często ten czas, mówię tutaj o zegarze, jest też dla nich abstrakcyjny. Nie mają poczucia czasu, co może jest dla nich naprawdę bardzo korzystne i jednocześnie bardzo ciekawe dla nas, ludzi, którzy nie mamy tych trudności. Oprócz tego pojawiają się trudności w życiu codziennym. Sznurowanie butów jest bardzo trudne do nauczenia dla niektórych dzieci. Oczywiście nie dla wszystkich dyslektyków, ale bardzo często w swoim zawodzie spotykam się z taką trudnością. Często widzę u tych uczniów, którzy mają bardzo głęboką dysleksję, że noszą buty zapinane na rzepa. To się szczególnie obserwuje w szkole wśród dzieci, ale i młodzieży. Muszą sobie ułatwiać życie, mimo tak naprawdę trudnej pracy, jaka ich czeka na lekcjach. Nie tylko na języku polskim, ale także na innych przedmiotach.

A powiedz mi proszę, bo mówisz o tych butach i nasunęło mi się pytanie. Jak rodzic ma rozpoznać, że dziecko ma dysleksję i czy w ogóle jest możliwość rozpoznania tego zanim ono zacznie chodzić do szkoły?

Tak, jak najbardziej. Może zaczniemy od takiego wieku do dwóch lat. Na przykład jeżeli nie obserwujemy raczkowania. Dziecko w takim wieku niemowlęcym nie jest zainteresowane czytaniem. Niechętnie buduje z klocków na przykład. Bardzo słabo rozwija się mowa dziecka do dwóch lat. Tu też warto zwrócić uwagę, żebyśmy pamiętali o tym, że dziecko zaczyna od budowania jednego słowa, później wielu słów, później pojawia się budowanie zdań, żebyśmy pamiętali, czy do tego drugiego roku życia pojawiła się ta mowa.
Później przechodzimy do wieku przedszkolnego, gdzie pojawiają się już różne inne symptomy i możemy zwrócić uwagę wtedy na takie symptomy jak np. niechęć do poznawania nowych rzeczy, niechęć do kolorowania, do rysowania, do sięgania po książeczki i do zerkania w te książki z jakimiś obrazkami. Często możemy obserwować, że te dzieci bardzo mało inicjują mowę albo i nawet zabawę. Niekoniecznie to będą wszystkie te symptomy, wymieniam te, które są najłatwiejsze do wychwycenia dla rodzica, tak żeby rodzic wiedział, od czego możemy zacząć. Ważne też jest, żeby ktoś, kto w przedszkolu zajmuje się naszym dzieckiem, zwrócił uwagę na to, czy chętnie rysuje, chętnie się bawi, inicjuje zabawę, chętnie opowiada. To jest bardzo ważne.
Później zaczyna się etap szkolny, już troszkę bardziej złożony. I ten etap daje nam szerszy obraz tych trudności. Trudności, które będą się na pewno pogłębiały, jeżeli wcześniej niczego nie dostrzeżemy, jeżeli wcześniej nie skonsultujemy różnych nieprawidłowości albo może nawet naszych wątpliwości.
Więc myślę, że w etapie szkolnym możemy zobaczyć te pierwsze trudności na przykład w przyswajaniu liter, mylenie obrazu liter, czyli takie dziecko będzie sobie myliło P z B, D z B na przykład. Będą to trudności z podziałem wyrazów na sylaby. Tych trudności bardzo dużo może się pojawiać w ciągu wieku szkolnego. Mówię tutaj o etapie 1-3. Myślę, że to jest bardzo ważne, żeby wcześniej zobaczyć jak wyglądają zeszyty, jak dziecko koloruje. Żeby zwrócić uwagę na to, jak dużo to dziecko poświęca czasu na pewną czynność. To jest bardzo ważne.

Bo to jest jakiś dłuższy czas, to zajmuje więcej czasu u takich dzieci.

Tak. Takie dziecko z trudnościami na pewno będzie potrzebowało więcej czasu na przeczytanie, na wykonanie jakiegokolwiek zadania. Często też będzie się frustrowało. Będzie mu bardzo ciężko wykonać to zadanie. Często będzie też bardzo smutne, że jest może gorsze. Bo te dzieci często o sobie mówią, że są gorsze.

No właśnie, a z czego to wynika? Z czego wynika takie poczucie, że jest się gorszym? Czy to jest jakaś informacja z otoczenia? Czy to jest po prostu, że dziecko widzi różnicę pomiędzy sobą a rówieśnikami? Że zajmuje mu więcej czasu czy mniej?

Tak. Myślę, że to może być taka pierwsza sytuacja, z jaką się zderza. Może sobie pomyśleć, że inni są szybsi, a ja jestem wolniejszy. A tak naprawdę nie jestem wolniejsza, tylko potrzebuję więcej czasu na to, by osiągnąć ten cel, by dokończyć zadanie czy dokończyć sprawdzian. I tu już możemy dojść do etapu szkolnego, jakim jest czwarta klasa na przykład. W tym wieku możemy już dokonać diagnozy. Oczywiście mówię tutaj już o diagnozie z poradni psychologiczno-pedagogicznej. Jeżeli mamy do czynienia z takimi trudnościami, czy z dyslektykiem, to wtedy trzeba będzie podjąć pewne działania.

OK. I to jest czwarta klasa szkoły podstawowej?

Tak. Wiek 10 lat. Już od tego wieku możemy diagnozować w pełni dysleksję.

A czy wcześniej, jeżeli rodzice zobaczą na przykład, że to dziecko wolniej wszystko robi, albo na przykład ma jakąś niechęć, tak jak powiedziałaś przed chwilą do kolorowania, to czy mogą pójść do poradni?

Tak, zdecydowanie. Oczywiście mogą się skonsultować i zdiagnozować wcześniej jakieś pierwsze symptomy. Możemy mieć obawy co do tego, że coś się dzieje. Nie musi to być koniecznie stricte sama dysleksja. Ale warto się na pewno udać do logopedy, jeśli mamy jakiekolwiek sytuacje, w których myślimy, że te trudności mogą wystąpić, mogą się też pogłębiać. Więc dobrze jest się skonsultować z logopedą, z terapeutą pedagogicznym. Warto też się udać do psychologa. Ale myślę też, że warto porozmawiać z wychowawcą danego dziecka. Jednak ten wychowawca bardzo dużo czasu spędza z naszymi dziećmi i myślę, że on też będzie mógł nam coś podpowiedzieć w tej sytuacji.

No tak, oczywiście, bo przecież wychowawca tak naprawdę bardzo dużą część dnia spędza z dziećmi, jeżeli jest przez rok czy przez ileś lat.

Tak, tak. Też obserwuje w różnych sytuacjach nasze dziecko, więc myślę, że fajnie jest udać się do nauczyciela, do wychowawcy. Z drugiej strony może też być tak, że my jako rodzice możemy zobaczyć jakieś symptomy, więc też warto po prostu porozmawiać. Myślę, że to jest bardzo potrzebne dla obu stron, aby szybko wyeliminować te pierwsze sygnały, które mogą później pogłębić się. A jeżeli wcześniej zostanie to wszystko zweryfikowane i dość szybko zadziałamy, to będzie nam łatwiej i temu dziecku będzie łatwiej później pracować w wieku szkolnym i w wieku dorosłym.

Jasne, jeszcze do tego dojdziemy, ale przyszło mi teraz do głowy takie pytanie, bo zastanawiam się, jak mózg takiego dziecka czy nastolatka z dysleksją funkcjonuje? Jakie to są różnice? No bo to nie są ani osoby mniej inteligentne ani leniwe, prawda?

Absolutnie, absolutnie nie są. Bardzo często jest im przyklejana taka łatka, natomiast tak nie jest. To nie są osoby leniwe, te osoby muszą dużo pracy wykonać, aby dojść do celu, muszą dużo czasu spędzić nad rozwiązywaniem zadania, które zostało zadane w szkole. Często muszą więcej czasu poświęcić na to, żeby przepisać notatkę. Takie proste, codzienne czynności, o których już wspominałam, jak sznurowanie butów, organizacja swojego czasu, też są bardzo trudne dla takiego dyslektyka i myślę, że mózg tej osoby pracuje w sposób inny niż nasze, ale w sposób bardziej kreatywny.
I chcę tu powiedzieć bardzo dużo na temat dyslektyków właśnie od tej strony pozytywnej, że są to dzieci, jest to młodzież bardzo kreatywna, bardzo dobrze radząca sobie na przykład w sytuacjach nagłych. Czyli z rozwiązywanie zadań, rozwiązywaniem sytuacji w inny, nieszablonowy sposób. Są to osoby, które bardzo chętnie podejmują wyzwania, chociaż wiedzą, że będą musiały poświęcić więcej czasu. Myślę, że fajnie jest spojrzeć na dzieci czy młodzież w zupełnie  inny sposób niż tylko pod kątem tego, że są to osoby leniwe, bo tak wcale nie jest.

Jasne, a myślę o tym jak to jest w społeczeństwie, ponieważ pamiętam jak to było jak ja chodziłam do szkoły i często utarty był taki schemat, że jeżeli ktoś ma dysleksję to na pewno sobie załatwił to orzeczenie. Zastanawiam się z czego to wynika, czy to jest po prostu tak, że ludzie za mało wiedzą na temat dysleksji, na temat tego czym tak naprawdę ta dysleksja jest, jak te osoby funkcjonują, że to nie jest tak naprawdę, jak powiedziałaś, że to nie jest tylko problem z pisaniem i czytaniem, to dotyczy też różnych rzeczy, innych takich codziennych, jak na przykład planowanie.

Tak, dokładnie, ale jeżeli tu mamy mówić o tym czy sobie ktoś załatwił czy nie, to bardzo trudno się jest wypowiadać mi na ten temat, natomiast oczywiście spotykam się w swojej pracy z takimi sytuacjami, gdzie jest to naciągnięte na pewno. Myślę, że tu chodzi głównie o sytuację ósmoklasisty lub maturzysty, prawda? Myślę, że chodzi tu głównie o te różne profity, które mamy na tych egzaminach. Natomiast nikogo tutaj też nie chciałabym zranić, bo w swoim zawodzie oczywiście spotkałam się, i mówię tutaj jak najbardziej szczerze, z takim dokumentem, który wykluczał akurat dysleksję. Pracuję z taką młodzieżą i pracuję z dziećmi i bardzo dużo dzieci jest pod moją opieką. Obserwuję też różne symptomy dysleksji i one nie są wszystkie dla każdego dyslektyka takie same. Każdy dyslektyk jest inny, nie ma dwóch podobnych dyslektyków, nie ma tych samych trudności, każdy z nich ma inne trudności. 
Natomiast idąc też tym tropem dokumentacji myślę, że bardzo ważne jest, jeżeli widzimy jakiekolwiek trudności, aby rodzice zgłosili się do poradni psychologiczno-pedagogicznej, gdzie taką dysleksję możemy zdiagnozować, gdzie dokument potwierdzający te specyficzne trudności w uczeniu się będziemy mogli uzyskać. To jest bardzo ważne, ponieważ ta świadomość w Polsce może nie jest jeszcze odpowiednia, my ciągle uczymy się tej dysleksji. Często jest też tak, że niektórzy obawiają się tej diagnozy, nie chcą być gorsi, nie chcą mieć dokumentów. Nie chodzi mi tylko o młodzież, chodzi mi też o rodziców tych dzieci. Natomiast musimy zwrócić uwagę na to, że nie jest to żaden problem. Ja myślę, że tu trzeba spojrzeć na to, że jest to coś zupełnie normalnego w naszym społeczeństwie.

No właśnie, bo to też jest tak, że nie jest to żadna skaza być dyslektykiem i że nie powinniśmy w ogóle na to patrzeć w ten sposób, tylko na coś, co utrudnia nam w pewien sposób życie, więc te profity, o których powiedziałaś, wyrównują szanse tym dyslektykom, żeby oni mieli podobne szanse jak te osoby, które nie mają dysleksji – na przykład ten dłuższy czas podczas pisania czegoś.

Tak, oczywiście. Fajnie, że o tym wspomniałaś. Po pierwsze, jeśli mamy już dokument, mamy już zdiagnozowane te trudności, które się pojawiają, bo oprócz dysleksji mamy dysgrafię, dysortografię, dyskalkulię, więc mamy tutaj taki woreczek pewnych trudności, z którymi się boryka nasz uczeń. Jeśli mamy już zdiagnozowaną dysleksję lub inne trudności, to my, specjaliści, nauczyciele, wiemy, jak z tym uczniem postępować. W każdym dokumencie jest opisana praca, jaką powinniśmy my jako specjaliści włożyć w kształcenie tego ucznia, w eliminowanie tych niepowodzeń edukacyjnych, które się pojawiają na ścieżce takiego ucznia. To jest bardzo ważne, żebyśmy wiedzieli, co mamy dalej zrobić. Tu nie chodzi o to, żeby teraz zmienić całą strukturę nauczania tego ucznia, żeby spędzać mnóstwo czasu przy nim samym. Myślę, że trzeba naturalnie to wcielić w życie, jeśli dostaniemy taki dokument w szkole, czy to na etapie 4-6, 7-8 czy liceum. Myślę, że to jest nasz naturalny etap, który ma na celu pomóc takiemu uczniowi. 
I co możemy zrobić wtedy? My jako nauczyciele, terapeuci? Ja może skłonię się w stronę nauczycieli. Jeżeli chodzi o takiego ucznia dyslektyka, to musimy pamiętać, że ten uczeń potrzebuje, aby mu pozwolić na wydłużenie tego czasu pracy podczas sprawdzianu czy kartkówki. On będzie potrzebował tego czasu więcej niż zwykły uczeń bez tych trudności. Fajnie by było, jakby można było zrobić taką kartkówkę czy sprawdzian dostosowany dla tego ucznia, czyli na przykład podzielony na etapy, oczywiście jeśli to będzie większa partia materiału do zaliczenia. Możemy powiększyć czcionkę takiemu uczniowi. Jeżeli widzimy, że ten uczeń ma trudności z odczytaniem dłuższych poleceń, to możemy na przykład zastosować strukturę zadań zamkniętych, czyli ABCD. Taki uczeń często będzie wolał i to już się sprawdziło wielokrotnie w mojej pracy, że będzie on wolał odpowiadać ustnie niż pisemnie na dłuższe wypowiedzi pisemne typu opowiadanie czy rozprawka. Oczywiście nie mówię tutaj o tym, żebyśmy odchodzili od pisania. Jak najbardziej musimy tę umiejętność kształtować u takiego ucznia. Ale jeżeli wiemy już o tym uczniu coś, to wtedy możemy dostosować nasz materiał. Możemy na przykład zobrazować mu w jakiś inny sposób przekazywany materiał.
Nie mówię tu tylko o języku polskim, ale też o matematyce, gdzie się tych trudności bardzo dużo pojawia. Bardzo ciężko będzie mu opanować tabliczkę mnożenia. To taki przykład z mojej pracy. Będzie mylił znaki, będzie pomijał nawiasy, często będzie mylił liczby. Te liczby z ogromnymi zerami będą dla niego abstrakcją. Kolejną rzeczą abstrakcyjną będzie też zegar. To trudna umiejętność do opanowania dla niektórych dzieci.

To jest bardzo ciekawe, co powiedziałaś. Myślę sobie, że możemy zatrzymać się przy tym temacie. Czyli dysleksja to nie jest tylko język polski. To są też problemy przy innych przedmiotach.

Tak, jak najbardziej. Myślę, że tutaj trzeba by było spojrzeć na tego ucznia bardzo szeroko. Nie tylko w strukturze języka polskiego, nie tylko tego czytania i pisania, ale także na poziomie matematyki, fizyki, chemii później, a nawet WF-u. Bardzo dużo młodzieży z takimi trudnościami obserwujemy na WF-ie. Obserwujemy podczas zabaw manipulacyjnych, podczas przeskoków, przy przejściu po linie. Bardzo często widzimy ile trudności będzie sprawiało uczniowi złapanie piłki. Obserwuję te trudności u dzieci, oczywiście nie na WF-ie, ale podczas codziennych zabaw, czy jak idziemy gdzieś na spacer na dwór albo gdzieś wyjeżdżamy z uczniami.

Ilu jest takich nauczycieli jak ty? Jak ciebie słucham, to widzę, że masz ogromną pasję, że uwielbiasz to, co robisz, że jesteś ogromnie zaangażowana i to jest chyba ogromny dar dla tych uczniów. Spadłaś im po prostu z nieba.

To bardzo miłe co mówisz. Ciekawe co moi uczniowie o mnie sądzą. [śmiech] Ale tak, to prawda. Lubię to, co robię. Lubię patrzeć na tych uczniów nie tylko pod kątem ich trudności. A jeśli chodzi o swój zawód, to patrzę pod kątem jak najbardziej pozytywnym i jak najbardziej motywacyjnym, jeśli chodzi o pracę z takimi właśnie uczniami. I jak najbardziej są to dla mnie normalni ludzie, którzy będą realizować swoje plany, marzenia, będą osiągać zamierzone cele. Może niektórzy będą mieli tę drogę trochę dłuższą, niektórzy krótszą. Ale jak najbardziej dają mi bardzo dużo satysfakcji w tej pracy, którą wykonuję. Niejednokrotnie jest tak, że idę z jakimś celem, jakimś zamiarem poprowadzenia lekcji, czy to języka polskiego, czy nawet na terapii pedagogicznej. Niosę ze sobą pełną teczkę fajnych przyborów, gier, jakichś super rozwiązań, które mogą ułatwić uczniowi pracę. I niejednokrotnie muszę zmieniać tę lekcję. Muszę przekształcić ją, bo nie zawsze mi się udaje zrealizować to, co zaplanowałam. Jest to takie naturalne, ponieważ ci uczniowie często mierzą się z jakąś frustracją, która spotkała ich w szkole. Spotykają się z trudnościami, nawet w gronie rówieśników czy w klasie. Często mówią, że nie zdążyli czegoś zrobić. Spotykają się nawet z odmową, że nie mogą już tego dokończyć, bo już wystarczająco dużo czasu dostali. Więc wtedy włączam drugi etap i kontynuujemy jakąkolwiek rozmowę. Eliminujemy trudności, które się pojawiły. Nie zawsze się to udaje. Nie zawsze udaje się to mnie jako terapeucie, a co gorsze nie udaje się to uczniowi, który dostał odmowę, który gdzieś na swojej drodze nie dostał tej możliwości. Nie ukrywam, że takiemu uczniowi jest bardzo trudno później pójść i poprosić o jeszcze jedną szansę, albo nawet zapytać, czy mógłby dłużej pisać ten sprawdzian. Czy mógłby przynieść pracę domową na kiedy indziej, bo uczył się np. do sprawdzianu z matematyki, która nie jest dla niego łatwa i przynosi mu dużo trudności. Albo np. musiał przeczytać lekturę, która nie należy do łatwych. Musiał zapamiętać wszystkich bohaterów tej lektury. Więc na pewno na jego drodze pojawiają się też jakieś góry, które musi pokonać.

Oczywiście to też ważne, żeby być człowiekiem i traktować tych uczniów jak drugiego człowieka. Natomiast jak to wygląda w przypadku nauczycieli? Słyszę, że masz ogromne zaplecze, taką ogromną wiedzę i też sama z tego co wiem się dowiadujesz, kształcisz jeżeli chodzi o dysleksję.

Tak, to prawda. Poszukuję rozwiązań, poszukuję metod. Sprawdzam, co może mi się przydać na tej lekcji. Tworzę coś, co może pomóc uczniowi np. w zrozumieniu jakiejś treści, nauczeniu się tej tabliczki mnożenia. To są takie przykłady, które teraz mi przychodzą do głowy. Natomiast jeśli chodzi o nauczycieli, to myślę, że warto by było, żeby nauczyciele uczący w szkołach ukłonili się w stronę dysleksji. Poczytali troszkę o niej, a może nawet skusili się na jakiś fajny kurs, webinar czy też żeby odsłuchali naszą rozmowę. Jakie są trudności takiego dyslektyka? Z jakimi trudnościami taki uczeń będzie na co dzień się borykał?  Ile potrzebuje czasu, żeby coś osiągnąć, żeby też pomóc temu uczniowi, nie obniżając wymagań, tylko po prostu je dostosowując do jego możliwości, bo to jest najważniejsze w tym momencie.

Ale myślisz, że dysleksja jest trochę traktowana po macoszemu w polskich szkołach?

Bardzo trudno mi jest odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie. Myślę, że fajnie i dobrze by było, jakby taka świadomość wśród nauczycieli, wśród rodziców pojawiała się na temat dysleksji, na temat tych wszystkich symptomów, które mogą świadczyć o tych trudnościach, o których mówimy cały czas.

Przede wszystkim chodzi o to, żeby pomóc temu młodemu człowiekowi, możliwie jak najszybciej.

Tak, jak najbardziej. I myślę, że później jako nauczyciele, terapeuci mamy taką satysfakcję z tego, co zrobiliśmy, w jaki sposób zrobiliśmy. Często nawet w pracy spotykam się z uczniami, którzy nie mają żadnej dokumentacji dotyczącej dysleksji. I przez wiele lat męczyli się sami ze sobą, z uczeniem się. Myślę, że ich rodzice też niejednokrotnie walczyli z przyswojeniem tabliczki mnożenia czy poprawnym czytaniem. To bardzo trudne i naprawdę dobrze by było, gdyby ta świadomość była już na wczesnym etapie. Wtedy możemy szybko reagować w szkole, mogą reagować specjaliści, możemy udać się wtedy do poradni psychologiczno-pedagogicznej, gdzie zdiagnozujemy, a czasami też wykluczymy dysleksję. Bo my jesteśmy tylko specjalistami, my nie diagnozujemy, my możemy tylko w jakiś sposób pomóc, aby naprowadzić rodzica na daną sytuację i na te trudności, które my widzimy jako nauczyciele, specjaliści.

Bo w tym zaświadczeniu chodzi przede wszystkim o to, żeby mieć świadomość jak się uczyć, jak podejść do takiego dziecka, jak z nim tak naprawdę żyć, żeby mu było łatwiej.

Tak, jak dostosować materiał w szkole, jak pracować w domu z tym dzieckiem, bo przecież ogromną rolę odgrywają tutaj rodzice tego ucznia, mają ogromne możliwości w domu, a czasami nie wiedzą jak pracować. Czasami też kończy się cierpliwość takiego rodzica. I mówię o tym jak najbardziej szczerze, bo znam takich rodziców i wiem jak rozkładają czasami ręce. Jak pomóc? W jaki sposób? Co jeszcze mogę zrobić? Czasami ci rodzice zarzucają sobie bardzo dużo, że a może coś pominęłam, pominąłem, może czegoś nie zauważyłem, ktoś mi o czymś nie powiedział. Są takie pytania i myślę, że wielu rodziców je sobie zadaje.

A to też nie jest ich wina tak naprawdę. Trzeba po prostu dostać informacje jak pracować.

Oczywiście, że tak. Nie możemy tutaj nikogo obwinić. Myślę, że trzeba budować w Polsce świadomość tych trudności. One nie będą takie same. U każdego dyslektyka będzie to inna trudność. Każdy będzie się mierzył z innymi problemami w życiu społecznym, w środowisku własnym, na etapie edukacyjnym – no tutaj to wiemy, że jest tych trudności bardzo dużo.

Jasne. Rozmawiałyśmy przed podcastem i zapytałaś, czy będzie więcej odcinków o dysleksji, bo to jest ogromny temat. Na czym polega ta zawiłość?

Ja myślę, że ciągle poszukujemy, że jest to obszar do takiego ciągłego badania. I myślę, że ten temat jest niewyczerpany, ponieważ te trudności pojawiają się z roku na rok, co troszkę jakieś inne. W swoim zawodzie spotykam się z jakimiś innymi trudnościami, które dany uczeń przynosi do szkoły. Często obserwuję, jak dzieci z dysleksją, nie tylko oczywiście, mają zaburzoną koncentrację. Często uciekają wzrokiem na przykład za okno, pojawia się brak uwagi na lekcji. Może być spowodowany właśnie tymi trudnościami, z którymi się boryka na co dzień. Może to też być ucieczka, ponieważ sobie z czymś nie radzi. Na przykład na języku polskim, matematyce może sobie nie radzić z przyswajaniem tej wiedzy, więc będzie to bardzo trudne dla niego. Są też uczniowie, którzy manipulują czymś cały czas w rękach, będą mieli porysowane zeszyty, będą cały czas coś rozklejać, rozkręcać długopisy. Są to uczniowie tzw. kinestetycy, z którymi też na co dzień się spotykam i jest to też w jakiś sposób fascynujące. Nie ukrywam, że pozwalam im rozkręcać długopisy, pozwalam gnieść gniotki, które przynoszą często do szkoły. Uważam, że jest to naturalny efekt. Praca dłońmi ma u tych uczniów skutek pozytywny i wydaje mi się, że więcej przyswajają wtedy.

Właśnie miałam pytać czy im to jakoś pomaga.

Tak, myślę, że tak. Obserwuję tych uczniów, obserwuję od szkoły podstawowej po liceum i wydaje mi się, że jak najbardziej im pomaga. Oczywiście są pewne granice. Jako nauczyciele musimy stawiać pewne granice. Kiedy ktoś pstryka cały czas długopisem, co dla niego może być bardzo pozytywnym sygnałem, ale dla reszty może być bardzo trudne. Ten uczeń nie będzie tego odczuwał, więc na pewno warto stawiać granice, ale też pozwalać na inne możliwości, które ułatwią pracę na tej lekcji, skupianie się na czymś. To jest bardzo ważne, ale też trudne dla nauczyciel, którzy mają niekiedy ponad 30 osób w klasie.

Tak, jeśli jest kilku dyslektyków albo jeszcze jakieś inne dysfunkcje się pojawiają, to na pewno musi być to trudne, ale tu też chodzi o podejście do drugiego człowiek, z jakąś dozą wyrozumiałości.

Tak, też musimy troszkę się zaangażować, może użyję takiego słowa, zaangażować w tego człowieka, ponieważ on na pewno potrzebuje naszego zrozumienia przede wszystkim i ma tę potrzebę, żebyśmy też ukłonili się w stosunku do niego. Oczywiście nie obniżamy żadnych wymagań edukacyjnych. To są uczniowie, którzy są w normie intelektualnej, więc nie obniżamy tu wymagań. My je dostosowujemy do potrzeb tego danego ucznia na różnym etapie edukacyjnym.

Przed rozmową wspomniałaś, jak sobie rozmawiałyśmy, o czymś bardzo ciekawym, czyli np. o tym, że wyklucza się dysleksję, kiedy są jakieś wrodzone wady wzroku, słuchu.

Tak, bardzo dużo ostatnio czytałam na ten temat i rzeczywiście jest informacja, myślę, że już od dawna się pojawia, ale bardzo mało się o niej mówi, jeżeli chodzi o wady słuchu i wady wzroku. Tak jakby dysleksja nie ma tutaj żadnego powiązania. Oczywiście taki uczeń może wejść do poradni psychologicznej w okularach korekcyjnych. To go nie będzie oczywiście wykluczało. Chodzi mi o takie badania, które już świadczą o tym, że mamy wadę słuchu i wadę wzroku, ale naprawdę na takim poziomie bardzo głębokim. Tutaj bym musiała się też zagłębić w literaturę, którą czytam aktualnie i jest to bardzo ciekawe. Natomiast tu nie mamy do czynienia z dysleksją. Tutaj nie mówimy o dysleksji wtedy. Jeśli chodzi o taki dalszy etap, to możemy powiedzieć, że dysleksja jest dziedziczna, czyli jest uwarunkowana genetycznie. Jeżeli w rodzinie tata, mama mieli dysleksję, to być może dziecko będzie też miało dysleksję. Tu też warto sprawdzić od razu. Jeżeli my wiemy, że mieliśmy te trudności, że borykaliśmy się z takimi problemami w szkole, to warto skonsultować jak najszybciej swoje dziecko w poradni psychologiczno-pedagogicznej, a wcześniej jeszcze z logopedą, terapeutą pedagogicznym lub psychologiem.

Dużo informacji nowych. Mam takie wrażenie, że kiedy ja byłam w szkole i się uczyłam, to raczej dysleksję kojarzyło się właśnie z tym wolnym czytaniem, wolnym pisaniem, a tu się okazuje, że tego jest bardzo dużo i w różnych sferach życia. Czy nadal prowadzone są jakieś badania nad dysleksją? Czy nadal to się wszystko rozwija?

Tak, oczywiście. Nawet na moim przykładzie. Jestem bardzo ciekawa, skąd pojawia się dużo tych nowych zaburzonych funkcji, bo o tych wszystkich wcześniejszych już wiemy, bo mamy dużo badań. Mamy fajną literaturę, bardzo ciekawą literaturę na temat tego, skąd ta dysleksja się wzięła, skąd ona się pojawiła, jakie ma symptomy, jak ten mózg jest zbudowany tego ucznia dyslektycznego, więc to jest bardzo ciekawe. I myślę, że nadal jesteśmy ciekawi tego, jak dalej będzie pracował ten mózg, jak będzie się rozwijał, co mu jest potrzebne, żeby osiągał cele, osiągał kolejne etapy edukacyjne w sposób jak najlepszy dla siebie. No bo nie ukrywajmy, ta praca tego ucznia jest naprawdę bardzo trudna i ciężka czasami.

Często też myli się dysleksję z dysortografią.

W dysleksję wchodzi dysortografia, czyli mamy kilka obszarów zaburzonych, czyli sama dysleksja plus dysortografia, dysgrafia i dyskalkulia. Dysortografia to nic innego jak takie trudności ortograficzne, czyli błędy pojawiające się w pracach pisemnych, pojawiające się nawet w przepisywaniu z tablicy notatek. Bardzo często mówi się o tym, że uczniowie z dysortografią mogą opanować zasady ortograficzne, ale nie będą ich potrafili zastosować. Często jest też tak, że uczeń opanuje, nauczy się, a później zapomni. I to bardzo często się spotyka właśnie w tej pracy i to nie tylko chodzi o same błędy ortograficzne, to jest pomijanie znaków diakrytycznych. Pisanie małą wielką literą czasami bywa dla tego ucznia bardzo trudne, nie stosuje się akurat do tego. Kropka, przecinek też gubią swoje miejsce, natomiast pracuję z taką młodzieżą i z takimi dziećmi i jakby rozumiem to. Rozumiem, ale nie ukrywam, musiałam się bardzo dużo nauczyć i przeczytać wiele prac o dzieciach z dysortografią.

Dokopałam się do takich informacji, że około 10-15% ludzi w społeczeństwie ma dysleksję.

Tak, to chyba się utrzymuje na razie. Ja pracuję w szkole, w której najwięcej osób w klasie mam 15, więc ja mam ten komfort. I na taką piętnastkę na przykład 7-8 uczniów ma dysleksję, więc wyobrażam sobie taką pracę w szkole publicznej, gdzie mamy klasy liczne. No to sobie teraz wyobrażam, że w takiej klasie może być 3-4 uczniów, więc na pewno ta liczba się nie zmienia. Ale dobrze by była, jakby się zmieniła ta świadomość, czym jest dysleksja i dlaczego ją warto diagnozować.

I też w podejściu po prostu do dysleksji.

Tak, oczywiście, że tak. Jest to bardzo ważne, ponieważ angażuje czy nauczycieli, czy rodziców w rozwijanie tego człowieka, który na pewno osiągnie swoje cele i myślę, że w sposób naprawdę rewelacyjny.

Warto też o tym powiedzieć, że dysleksja nie przekreśla przyszłości dziecka, nastolatka. Po prostu trzeba mu ułatwić ten etap szkolny, który jest dla niego bardzo trudny.

Tak, tak. Już wspomniałyśmy o tym, że jeżeli szybko uda nam się zdiagnozować dysleksję lub ją wykluczyć, no bo możemy się mylić. Czasami może być tak, że ja będę widziała jakieś symptomy, będę się o coś martwiła i wyślę takiego rodzica do poradni psychologiczno-pedagogicznej. Tam uczeń przejdzie odpowiednie testy pod okiem wielu specjalistów i na przykład nie dostanie dokumentu. Zostanie wykluczona ta dysleksja. To też jest bardzo ważne, żeby po prostu próbować, że coś zauważyliśmy, że niczego nie pominęliśmy, nie zbagatelizowaliśmy.

Czyli idziemy po takie zaświadczenie, tak? Opinię do poradni psychologiczno-pedagogicznej. Co jeśli okaże się, że ta opinia jest, coś z nią jest nie tak, albo jest nie taka sporządzona, nie chcą nam jej zaakceptować w szkole?

To myślę, że na pewno warto jest udać się jeszcze raz. Być może jest nieprawidłowy zapis w tym dokumencie, który na przykład może dyskwalifikować przy dostosowaniu przy egzaminach ósmoklasisty czy też maturalnym egzaminie. Jeżeli mamy jakiekolwiek wątpliwości, na pewno wcześniej wychwycą to specjaliści w szkole, nauczyciele, którzy się tym zajmują. I myślę, że warto jest jeszcze raz się skontaktować z poradnią psychologiczno-pedagogiczną, przedyskutować. Myślę, że na pewno każdy odpowie na nasze pytania, na jakikolwiek wątpliwości. Od tego są specjaliści. Nie należy się bać tego, żeby spróbować, jeśli chodzi o taki nieprawidłowy zapis. To też się pojawia w pracy specjalisty bardzo często.

A trzeba będzie raz jeszcze zrobić takie badania?

Jeżeli specjaliści w tej poradni zawnioskują, że tak, no to myślę, że trzeba będzie. Natomiast spotkałam się w swoim zawodzie, w karierze terapeuty pedagogicznego, że pojawiły się takie sytuacje, w których jeszcze raz dany uczeń musiał przejść testy, ale wszystko okazało się prawidłowe. Czyli zapis po prostu był niekompletny i nie można było dostosować wymagań na egzaminie. Natomiast wniosek końcowy był dla tego ucznia pozytywny.

A jak to jest z tą ilością dyslektyków na przestrzeni lat? To znaczy, czy kiedyś było ich mniej, czy po prostu nie diagnozowało się tego w ogóle?

To trudne pytanie. Ja myślę, że na pewno było mniej diagnoz. Na pewno w społeczeństwie baliśmy się tej diagnozy. Może myśleliśmy, że ktoś jest gorszy, prawda? Często też się pojawia to, że rodzice sobie myślą, że może nie będziesz gorszy, tak? I po co dokument? Natomiast wydaje mi się, że na przestrzeni wielu lat to się zmienia i się poprawia ta świadomość. Tu nie chodzi o to, żeby kogoś skrzywdzić, bo to nie jest krzywdzący dokument. Uważam, że jest to dokument, który ma pomóc i ma ujednolicić tę edukację, tę ścieżkę edukacyjną tego ucznia.

Jak taki uczeń powinien się uczyć? Czy on powinien, czy może nie powinien korzystać z technologii?

Ja jestem jak najbardziej za technologią. Wykorzystuję ją w codziennej pracy jako terapeuta, nauczyciel języka polskiego, więc mi jest naprawdę bardzo łatwo skonfrontować siebie samą. I skonfrontować daną lekcję z wiedzą uczniów, z tym z czym wychodzą po moich lekcjach. I na przykładzie języka polskiego nie ukrywam bardzo dużo korzystam z nowych technologii, korzystam z pokazów multimedialnych, z audiobooków. Nawet jak widzę, że ten uczeń ma do przeczytania lekturę, to zachęcam do tego, żeby dać audiobooka, żeby on mógł odsłuchać tego audiobooka, ponieważ będzie miał bardzo dużo trudności z przeczytaniem. Oczywiście to nie jest tak, że wykluczam czytanie. Absolutnie. Tu daję tę drugą możliwość, czyli coś, co ma pomóc w zrozumieniu tej treści, odsłuchaniu. Bo często mamy słuchowców i myślę, że jest im łatwiej wysłuchać, niż przeczytać. Często rozmawiam z uczniami na temat tych trudności, jakie widzą,  to bardzo często się w liceum pojawia i oni mówią, że oni słuchają, ale śledzą czytany tekst w lekturze. Więc bardzo się cieszę, że tak z tego korzystają. Nie ukrywam, od wielu lat wiem, że dyslektyk myśli obrazowo. My myśląc, myślimy i słowami, i obrazowo. A taki dyslektyk myśli tylko obrazowo. Więc chcę mu pomóc. Chcę mu pomóc zrozumieć dany temat. Chcę mu pomóc, odnaleźć jakąś drogę do tego fajnego uczenia się. Żeby wiedział, że język polski to nie tylko tekst, ale żeby wiedział, że w języku polskim pojawiają się też fajne obrazy, pojawiają się fajne ikony, dzięki którym ja mogę dotrzeć do takiego ucznia po prostu.

I on wtedy też łatwiej zapamiętuje te informacje.

Tak, tak. I to się naprawdę sprawdza. Korzystam z muzyki na lekcji języka polskiego. Korzystam z fajnych fragmentów. Jeśli mam jakiś fajny tekst, ciekawy tekst, to korzystam z fragmentów filmów, żeby pokazać temu uczniowi, jak to wyglądało, jak może sobie to wyobrazić. Taki uczeń często będzie zerkał na obrazy przy tekście, czyli będzie zapamiętywał, o czym był ten tekst. I to jest bardzo potrzebne. Akurat mnie się to sprawdza na języku polskim.

Czyli jeżeli taki dyslektyk przejdzie przez te wszystkie etapy szkoły i studia i rozpocznie dorosłe życie, to czy ta dysleksja mu jakoś mniej przeszkadza?

Ja myślę, że dyslektyk to człowiek pełen pasji, zaangażowania. I jak tak sobie pomyślę, to jest to ktoś, kto miał dłuższą drogę do osiągnięcia celów. I myślę, że to są świetni pracownicy, którzy osiągają naprawdę wysokie cele, możliwości. I są w stanie pokonać pewne bariery, tak uważam. I nawet pracuję z dorosłymi dyslektykami, więc widzę, jak fajnie funkcjonują. I myślę, że niczym nie skreśla ich tak naprawdę ta opinia.

Wniosek taki mi się nasuwa, że dysleksja to nie jest wyrok, tylko coś, z czym się po prostu rodzimy.

Tak, ja myślę, że jest to dar.

Dar, bardzo ładnie powiedziane.

Obserwuję uczniów w szkole i tak na co dzień w sumie myślę, że jest to w pewnym stopniu jakiś dar. Nie ukrywam, że chyba jest im łatwiej patrzeć na świat.

Dobrze jest tak myśleć, zmienić punkt widzenia, że coś jest naszą trudnością, a tak naprawdę możemy to przekuć na coś pozytywnego też.

Tak, i myślę, że musimy właśnie o tym pamiętać jak najbardziej w pracy nauczyciela, w pracy terapeuty, jakichkolwiek specjalistów. Czy nawet jako rodzice. Musimy pamiętać, że nie jest to wcale nic złego. Myślę, że możemy wydobyć z takiego dyslektyka bardzo dużo cech pozytywnych. Tak, tylko musimy na tego dyslektyka właśnie spojrzeć w taki sposób. Że od razu nie krytykujemy, nie szukamy negatywów. Nie pracujemy na negatywach, na tych cechach negatywnych tego ucznia, tylko pracujemy na cechach pozytywnych, na jego możliwościach i motywujemy do dalszej pracy. Myślę, że to jest bardzo ważne dla takiego ucznia i na pewno będzie go to budowało, a nie frustrowało. Bo często spotykamy się, że są to osoby bardzo smutne, boją się przyjść do szkoły, więc warto pamiętać, że to nie jest nic złego, tylko to jest dar.

Tak. Aniu, bardzo ci dziękuję raz jeszcze za rozmowę i myślę, że nasi słuchacze i widzowie dowiedzieli się dużo bardzo cennych informacji.

Ja również dziękuję, bardzo mi było miło uczestniczyć w tym temacie i mam nadzieję, że jeszcze wyczerpiemy kolejne.

Jasne, do zobaczenia, dzięki.

Do zobaczenia, dzięki.

Inne odcinki również mogą cię zainteresować!