#9 Seksualność nastolatków. Jak rozmawiać ze swoim dzieckiem o seksie?

GOŚĆ: Marlena Jaszczak

W dzisiejszym odcinku podcastu rozmawiamy z seksuolożką Marleną Jaszczak o seksualności nastolatków. Poruszymy tematy tabu oraz odpowiemy na pytanie jak rozmawiać ze swoim dzieckiem o seksie.

Patronem podcastu jest Platforma Edukacyjna

Podcast do przesłuchania również na Spotify oraz Apple Podcasts:

Sylvia Wilczyńska: Marlena, cieszę się bardzo, że zgodziłaś się przyjść i porozmawiać. Zajmujesz się seksuologią, zajmujesz się dżenderyzmem, tak, jeśli tak mogę to określić.

Marlena Jaszczak: No chyba tutaj jeszcze nie ma takiej prostej nazwy ogólnoprzyjętej, ale tak, gender studies. 

I ten dzisiejszy temat, mam wrażenie, jest mało popularny, ponieważ dużo mówimy o seksualności osób w naszym wieku, ludzi dorosłych, ale nie starszych, a mało się mówi o seksualności nastolatków.

To prawda, to jest temat jeszcze taki niezaopiekowany. 

Jak myślisz, z czego to wynika?

Na pewno jedną kwestią jest to, że nie mamy rzetelnej edukacji seksualnej, więc w ogóle trudno rozmawiać o seksualności, jak nie ma na to przestrzeni. Drugim aspektem jest to, że z perspektywy rodziców czy opiekunów może być nam trudno przyznać, że dziecko jest istotą seksualną, tak naprawdę od samego początku, od narodzin. I wydaje nam się, że ten temat seksualności w pewnym momencie stanie się bardziej istotny, że w pewnym momencie obudzimy się i uznamy, dobra, to teraz porozmawiamy o tym seksie, o seksualności, ale ten moment albo nie następuje, albo kiedy my się decydujemy, no to już może być za późno. Bo to też nie jest tak, że jeżeli nie rozmawiamy o seksualności z naszym dzieckiem, to jak będzie miało nagle, nie wiem, 15 lat, to chętnie z nami porozmawia. Bo dla niego to będzie po prostu cringe’owe, będzie się czuło dziwnie w tym i pewnie już będzie miało jakąś wiedzę zdobytą z innych źródeł, więc to się po prostu nie wydarzy. No jeszcze ten wątek tabu, taki w ogóle w społeczeństwie, że o seksie się nie rozmawia, najlepiej to seks po prostu uprawiać, i to w zaciszu domowego ogniska, żeby nikt nie wiedział, nie domyślał się. I jest takie przekonanie trochę z kultury, że jeżeli uprawiamy z kimś seks, no to on musi być dobry, jeżeli to jest ta właściwa osoba, to jest dobry, a jeżeli jest niedobry, to znaczy, że niewłaściwa osoba albo jakieś dziwne rzeczy i zaczynamy siebie obwiniać, a tak naprawdę po prostu nie ma na to przestrzeni, nie uczymy się komunikować o seksie.

A powiedz mi, bo temat seksualności ludziom kojarzy się zazwyczaj z seksem, ale myślę, że to nie jest tylko o seksie. To o czym jest jeszcze? Co obejmuje?

Jak sobie tak o tym myślę, to w dużej mierze jest to po prostu o szacunku do drugiego człowieka. Bo to wybrzmiewa lub powinno wybrzmiewać w seksie. Jest też o świadomości swojego ciała, o świadomości swoich potrzeb, o granicach, o zaufaniu do drugiego człowieka, zaufaniu też do siebie, że jestem w stanie wyznaczyć właśnie granice, że mam ich świadomość i że w żaden sposób nie będę naginać swojego ciała na przykład. Też jest o tym, czego szukamy w seksie, o różnych potrzebach, bo seks może zaspokajać potrzebę bliskości, może zaspokajać potrzebę bycia atrakcyjnym czy atrakcyjną, może być też rozładowaniem stresu po ciężkim dniu, chociaż lepiej, żeby to nie był jakiś taki czynnik, który zawsze rozładowuje nam stres. Może być po prostu jakąś formą zabawy, rozrywki i też świadomość tego, że seks nie ma jednej definicji, że to nie jest tylko właśnie penetracja, penis plus pochwa, ale że są różne odcienie tego seksu i jest bardzo dużo możliwości tak naprawdę w tym wszystkim.

Myślę o tym, że dorośli ludzie mają z tym bardzo duży problem, więc mają też problem z tym, żeby rozmawiać o tym ze swoim dzieckiem. Czy jest coś takiego, jak za wcześnie na rozmowę?

Moim zdaniem nie i też tak byłam uczona. Po prostu trzeba dostosowywać komunikat do wieku dziecka. Czyli wiadomo, że jeżeli dziecko się nas zapyta w wieku pięciu lat skąd się biorą dzieci, no to już od samego początku nie mówimy, że tam jakieś pszczółki, kwiatki czy bociany, tylko tłumaczymy, że na przykład rodzice bardzo mocno się przytulają i wtedy tworzy się dziecko. Powiedzmy, że mama ma komórkę, już nawet nie trzeba mówić, że jajową, ale że ma jakąś komórkę, że tata ma plemniki i to się łączy i w ten sposób powstaje dziecko. No i dziecku małemu nie potrzeba dużo więcej. Ono powie ok, spoko, przejdzie sobie nad tym do porządku dziennego. Potem może zacząć zadawać pytania dostosowane do wieku i właśnie jest tak, że jeżeli dziecko zadaje jakieś pytanie, to jest gotowe usłyszeć na nie odpowiedź. Jeżeli czegoś nie rozumie, no to możemy oczywiście uprościć. Należy od samego początku nie oszukiwać, bo potem mu się tam pomiesza. Też może być tak, że będzie opowiadało znajomym z przedszkola, ze szkoły, jakieś bzdury, potem może zostać wyśmiane, więc zostawmy to już tak. Mówmy prawdę, tylko po prostu dostosowaną do wieku.

To ciekawe, co powiedziałaś o tym, że jeżeli dziecko o coś pyta, to znaczy, że jest gotowe, bo my jako rodzice sobie tłumaczymy, że dziecko nie jest gotowe, a tak naprawdę mam wrażenie, że to my nie jesteśmy gotowi. 

Tak, tak może być, bo my mamy taką tendencję do postrzegania dzieci jako trochę młodsze niż one są w rzeczywistości. Właśnie wolimy domniemywać, że są takie niewinne, no ale dziecko też swoje wie. Dziecko się dowiaduje teraz w dobie internetu. Dzieci w wieku 7-8 lat trafiają przypadkowo na materiały pornograficzne, więc tak naprawdę nie zwracając uwagi na problem i ignorując go, nie eliminujemy go w ogóle. Tylko zamykamy oczy i potem może się okazać faktycznie, że jest za późno, żeby jakieś rzeczy łatwo wyprostować. Więc jeżeli dziecko pyta, to ja bym jednak obstawiała przy tym, żeby odpowiedzieć rzetelnie, no ale w sposób dostosowany. Naprawdę 5-letniemu dziecku nie trzeba podawać szczegółów, bo ono i tak nie skuma tego po prostu. Ale takie minimum informacji, już oparte na rzetelnej wiedzy, jest ok.

Powiedziałaś o tej niewinności i od razu przyszło mi na myśl to, że my jako rodzice chcemy postrzegać te nasze dzieci jako niewinne, ale jest część rodziców, dla których niewinność wiąże się właśnie z brakiem tej seksualności. Nie wiem czy mówię to wystarczająco jasno. Tak jakby ta seksualność była jakimś brudem, jakimś naznaczeniem. I teraz co możemy z tym zrobić jako rodzice, kiedy chcemy, żeby nasze dziecko miało jakąś wiedzę w tym temacie. A z drugiej strony traktujemy je jako taką bardzo niewinną istotę. I przychodzi mi też do głowy, że może być już za późno na tę rozmowę, bo na przykład zabierzemy się do tego w takim wieku, kiedy to dziecko już ma wiedzę, ale z takich źródeł jak powiedziałaś, z internetu na przykład.

I tutaj jest bardzo dużo wątków. Przede wszystkim jak rozmawiamy z dzieckiem, nawet małym, no to nie zawstydzajmy go seksualnością. Myślę, że rodzice dzieci zauważają, że już w bardzo młodym wieku się interesują czy swoimi narządami intymnymi, czy narządami intymnymi różnymi od ich narządów. Więc żeby nie zawstydzać, że nie dotykaj się, bo to jest brudne czy coś w tym stylu. Co myślę, że było domeną pokolenia naszych rodziców. Teraz to się powoli zmienia. I tłumaczenie. Na przykład bardzo małe dzieci lubią się dotykać, sprawdzać po prostu, taka masturbacja rozwojowa. I w tym momencie to, jak zareagujemy, trochę zacznie warunkować to, jakie podejście będą miały nasze dzieci do seksu, ale też czy będą chciały z nami rozmawiać. Bo jeżeli powiemy, nie dotykaj, brudne, fu itd., no to dziecko z mniejszym prawdopodobieństwem przyjdzie kiedyś do nas, żeby się zwierzyć czy zapytać. A jeżeli powiemy, słuchaj, ludzie się tak umówili, że nie dotyka się narządów intymnych w towarzystwie. Więc jeżeli czujesz taką potrzebę, umyj proszę rączki, bo to też jest ważne, żeby od razu informować o higienie. Idź do swojego pokoju i jak skończysz, znowu umyj rączki i możesz do nas dołączyć. I tak samo nie rób tego w przedszkolu, bo niektóre dzieci nie będą czuły się z tym komfortowo. I tak możemy się odwoływać do tego, że jest taka umowa między ludźmi, że tak się nie robi. I dziecku nie potrzeba nic więcej. Więc możemy ustalać już takie zasady. W ten sposób nie krzywdzimy dziecka takim brudnym podejściem do seksu czy do swojego ciała. Takim obrzydzającym. A pokazujemy, że są po prostu granice. Tu się robi tak, tego się nie robi, dba się o higienę. Jak będziesz tak robić, to będzie w porządku. I w ten sposób kształtujemy inny obraz ciała, inny obraz seksualności niż taki zniechęcający. Bo jeżeli będziemy zniechęcać dziecko do tego tematu i zawstydzać, to ono będzie się wstydzić. Będzie się dalej dotykać, masturbować w późniejszym wieku też. Już dla swojej przyjemności, tak stricte, stricte. Ale będzie się z tym kryło. Tak samo jak się pojawią jakieś polucje czy inne jakieś wydzieliny związane z rozwojem seksualności, to będzie się wstydziło przyznać, będzie się z tym kryło. Jeżeli będzie miało jakieś wątpliwości np. na temat właśnie czy relacji, czy seksu, czy zabezpieczenia, to do nas nie przyjdzie zapytać. Będzie czuło, że ten temat jest właśnie jakimś tematem tabu, o którym się z rodzicami nie rozmawia i będzie szukało informacji gdzie indziej, a nie jesteśmy w stanie zagwarantować, że trafi na dobre, rzetelne informacje.

Jestem w stanie sobie wyobrazić, że jak rodzic stwierdzi, że to dziecko ma już odpowiedni wiek i zacznie z nim rozmawiać, to już będzie za późno, bo nawet nie będzie tego zaufania.


Może tak być. Tak jak powiedziałam o tych dzieciach, które stykają się niechcący z materiałami pornograficznymi. My myślimy, że 7 czy 8-latek to nic o seksie nie wie. Ale mógł trafić na taki materiał. I też mnie na studiach uczono, że dobrze jest dać taką “szczepionkę” dziecku, że mówimy słuchaj może być tak, że w jakiejś sytuacji, czy na telefonie, na komputerze, czy nawet znajomi w szkole ci pokażą materiały, które będą zawierały treści dla dorosłych. Oczywiście wszystko dostosowane do języka, który dziecko zrozumie. I chciałabym, żebyś do mnie przyszedł, jeśli okaże się, że zobaczysz takie materiały. Bo one mogą wzbudzić w tobie trudne emocje, one mogą wzbudzić dużo pytań, więc jeśli coś takiego się wydarzy, to wiedz, że możesz do mnie przyjść i sobie o tym porozmawiamy. Już w tym momencie dajemy dziecku sygnał, że nie wszystko mamy pod kontrolą i może się zdarzyć, że czegoś nie przewidzimy, że nie ochronimy go przed czymś, ale że może do nas przyjść w każdej sytuacji i zrobimy przestrzeń na tę rozmowę.

A jak rozmawiać w takiej sytuacji, kiedy dziecko do nas przyjdzie, bo natknęło się na coś takiego?

Bardzo ważne jest to, żeby powiedzieć, że takie materiały to jest też fikcja, że to w rzeczywistości tak nie wygląda. Warto zwrócić uwagę na emocje dziecka, jak się poczuło w tej sytuacji, czy to jest trudne, zaopiekować się tymi emocjami. Powiedzieć, że jesteśmy tutaj, żeby wesprzeć i że jesteśmy też po to, żeby odpowiedzieć na wszelkie pytania, które zrodzą mu się w głowie. I wtedy po prostu zaopiekować się tym, co ono sobie myśli i czego potrzebuje w tej sytuacji. Bo każde dziecko może potrzebować czegoś innego. Też różne mogą być te materiały. Mogą być mniej lub bardziej brutalne. Więc można też pomyśleć, jeżeli faktycznie to były takie materiały, które wzbudziły bardzo trudne emocje u dziecka, żeby po prostu wybrać się z tym do psychologa. Bo to też będzie odpowiedni sposób na zaopiekowanie się emocjami. Ale przede wszystkim bycie z dzieckiem, wysłuchanie, co uważa, co czuje i czego potrzebuje w tej sytuacji.

To jest bardzo cenne. Myślę, że większość osób nie miała o tym pojęcia. Myślę nad tym, że dla dużej ilości rodziców problemem jest też rozmowa o inicjacji seksualnej. Jak rozmawiać, w jaki sposób rozmawiać? No i też pytanie, kiedy rozmawiać. Bo tutaj też zahaczę wielu wątków. Bo na przykład rodzicom wydaje się, że jak syn pozna jakąś dziewczyna, dziewczyna pozna jakiegoś chłopaka, no to będzie ten moment. A przecież seks nie jest zawsze wtedy, kiedy mamy partnera, albo kiedy mamy partnera tej samej płci. Też nie zawsze musimy wiedzieć o jakichś relacjach naszego dziecka. I co wtedy? W jakim momencie się z nim komunikować? W jakim momencie mówić mu o tym?

Ja tu jestem fanką właśnie budowania tego zaufania od początku, które może skutkować tym, że dziecko po prostu w odpowiednim momencie przyjdzie, jeśli będzie miało pytania. Ale to musi być niesamowita relacja, taka zaufana z obu stron, żeby dziecko przyszło i powiedziało: słuchaj, mam taki plan, że chciałabym rozpocząć swoje życie seksualne i na przykład interesuje mnie kwestia antykoncepcji i tak dalej. Są takie przypadki, ale to naprawdę o tę relację trzeba dbać od samego początku. I wtedy to, czego najlepiej nie robić, to żeby nie zniechęcać dziecka. Bo dziecko, jeżeli będzie chciało, to i tak to zrobi. Oczywiście super jest porozmawiać o motywacjach, sprawdzić, czy nie jest jakoś przymuszane, czy nie czuje, że to już ten wiek, że powinno, bo dzieciaki w klasie też to robią. Więc super jest faktycznie poświęcić ten czas, ale nie wściekać się od razu i nie mówić nie, po moim trupie, bo to się i tak wydarzy. Zawsze się znajdzie okazja, jeśli dziecko chce. Więc w takim szacunku do emocji, do potrzeb dziecka. No i faktycznie z takiej perspektywy czysto rodzicielskiej lepiej jest zadbać o tę antykoncepcję z dzieckiem, żeby mieć pewność, że nic tam się nie wydarzy. Albo, że zmniejszymy szansę na jakieś infekcje przenoszone drogą płciową. Lepiej się zaopiekować tym tematem, niż zostawić to nastolatkom, które mogą nie mieć jeszcze pełnej wiedzy, albo takiej uważności, albo nie są zdolne do myślenia w pełni o konsekwencjach swoich decyzji. Więc jestem za takim wsparciem i na tyle, na ile czujesz też, że chcesz się zaangażować. W sensie nie musisz koniecznie wybierać bielizny erotycznej ze swoją córką, ale jeżeli masz na to przestrzeń i ona jest z tym ok, no to też w porządku. To już bardzo zależy od rodziców, bo znam i takie układy, że to było takie wsparcie bardzo szeroko zakrojone. Ale sama rozmowa i powiedzenie, słuchaj, jeżeli czegokolwiek będziesz potrzebować, jeżeli będziesz miała, miał jakiejkolwiek wątpliwości przyjdź do mnie, pogadamy, znajdziemy rozwiązanie. I jeszcze może znowu taka szczepionka, trochę na zgodę, że masz prawo, niezależnie oczywiście od płci, w każdym momencie się wycofać. To jest ok. Jeżeli nie masz na coś ochoty, jeżeli nie masz do czegoś pełnego przekonania, to zastopuj. Nic się nie dzieje. W sensie, żeby nauczyć dziecko, że ma taką podmiotowość i że to nie jest tak, że jak zacznie się z kimś całować, to już musi lecieć do końca, do penetracji na przykład. Że w każdym momencie może powiedzieć nie i jeżeli to jest warta uwagi relacja, to ta druga osoba to uszanuje.

Ale chyba ważne jest to, w jaki sposób komunikujemy to dziecku, żeby nie było to nerwowe, szantażujące w jakikolwiek sposób, onieśmielające.

Tak, tak. Wydaje mi się, że to jest w ogóle podstawa komunikacji międzyludzkiej. To nawet nie chodzi o relacje dziecko-rodzic, tylko w ogóle nie komunikujmy się w ten sposób. Po prostu z nikim. Raczej starajmy się zbadać potrzeby drugiej strony i odpowiedzieć na nie, ale też można wyrazić swoje obawy. Słuchaj, ja mam coś takiego, że jak o tym rozmawiamy, to trochę jest mi trudno, bo mam takie poczucie, że jesteś bardzo młody, młoda. Ale rozumiem, że to jest twoja decyzja. Chciałam zaznaczyć, że no nie wiem, wydaje mi się, że mogłabyś, mógłbyś poczekać i jeszcze sprawdzić, czy to jest ta relacja, ale niezależnie od twojej decyzji jestem z tobą, więc możesz przyjść do mnie w każdym momencie. Możemy wyrazić swoją obawę w tym wszystkim. Nie musimy udawać, że wiemy wszystko i jesteśmy pancerni czy pancerne.

Bo głównie ten lęk, mam wrażenie, wynika z tego, że boimy się, że nasze dziecko zniszczy sobie tym życie, bo zajdzie w ciążę i ta ciąża przesłania nam wszystko. A mamy dostępne metody antykoncepcji i tak naprawdę jak się zastanowimy nad tym, to seks nie równa się zajście w ciążę.

To prawda, aczkolwiek te obawy są trochę uzasadnione, bo wiadomo, jak to bywa różnie, jeżeli chodzi o ryzykowne zachowania seksualne, zwłaszcza w młodym wieku. Nie o wszystkim się pomyśli. Tutaj też możemy zaradzić. Możemy kupić tabletkę dzień po i przechowywać sobie w apteczce i powiedzieć, albo nawet nie mówić, ale mieć na wszelki wypadek, jeżeli się wydarzy taka sytuacja, że dziecko też może się zgłosić czy dla siebie, czy dla swojej partnerki, żeby wykorzystać. Możemy się jakoś ubezpieczać w tym wszystkim, ale tutaj znowu podstawą  będzie dobra relacja z dzieckiem, żeby przyszło i powiedziało nam o tym. My też mamy taką tendencję, to właśnie uświadomił mi kurs, na którym byłam w Amsterdamie, że my uczymy dzieci o seksualności, jeśli w ogóle, strasząc je.

To prawda.

Straszymy ciążą, straszymy infekcjami, straszymy zmarnowanym życiem. I jak później te dorosłe osoby, w którym momencie mają zacząć odczuwać przyjemność z seksu? Kasia co z tym seksem o tym pisała, że nie da się przeskoczyć z takiego lęku, że jestem nastolatką i boję się zajść w ciążę i potem mogę mieć 30 lat i dalej bać się nastoletniej ciąży. No więc właśnie, bardzo ważne jest to, żeby uczyć też o przyjemności. Może niekoniecznie instruując dziecko, oczywiście nie mam tego na myśli, ale mówiąc, że to też jest ważny element. Że w seksie w dużej mierze to, co nami kieruje, to to, że poszukujemy w tym przyjemności, a nie, że to jest nasz obowiązek, że to jest jakaś pańszczyzna do odrobienia w relacji, że jesteśmy zobligowani czy zobligowane do czegoś, tylko, że mamy też szukać w tym naszej przyjemności. Nie kosztem drugiej strony oczywiście, ale w uzgodnieniu wszystkiego z drugą stroną.

Myślę sobie, że ten problem z rozmawianiem o seksualności też może powodować to, że nasze dzieci potem nie wiedzą właśnie jak odmówić, jak wyznaczyć granice. To też wiąże się z moim kolejnym pytaniem. Co w sytuacji, kiedy nasze dziecko ma dużo starszego partnera albo partnerkę?

Tak, to są takie wątki bardzo na czasie. Jeżeli chodzi o granice i o consent, no to jeżeli my dziecka nie uczymy, że ma swoją podmiotowość i może nam nawet odmówić czegoś, to ono nie zacznie umieć odmawiać nagle w seksie mając 14 czy 15 lat. I to jest ważne, żeby dziecko z samego początku uczyć, że może podejmować decyzje. One nam się nie muszą podobać. Ale na przykład, jeżeli odmawia pojechania z nami gdzieś, to tutaj jest przestrzeń właśnie na komunikację, na rozmowę, na kompromisy, a nie, że jestem starsza, jestem twoją matką i mogę decydować za ciebie do osiemnastki. Więc myślę, że to jest ważne, żeby uznawać podmiotowość dziecka w takich sytuacjach i raczej dyskutować, niż decydować za dziecko, bo to właśnie uczy asertywności, stawiania granic i świadomości w ogóle, gdzie są moje granice. Bo jeżeli ja czuję, że nie mam wyboru, no to mogę być tak, no okej, to ktoś zadecyduje za mnie. Zawsze. Jeżeli chodzi o relacje z dużo starszymi osobami, no to to jest bardzo grząski wątek. No bo wiadomo, jak to w prawie jest, że poniżej 15 roku życia dziecko nie może podjąć decyzji na przykład o rozpoczęciu aktywności seksualnej z osobą, która jest starsza minimum 5 lat, bo wtedy mamy do czynienia z pedofilią. Niemniej, co się dzieje w wieku, kiedy mamy już 15-letnią córkę czy syna? Z jednej strony prawnie tutaj nic się nie wydarzy. Z drugiej strony możemy mieć jakieś wątpliwości. Tutaj znowu ważna jest rozmowa z dzieckiem. Jaka jest motywacja? Bo różne mogą być. To może być jakaś fascynacja właśnie statusem, pieniędzmi, możliwościami. No i myślę, że najlepiej jest mimo wszystko w takiej sytuacji być blisko dziecka i znowu nie obwiniać, nie szantażować, nie zamykać w szafie dziecka, nie przykuwać do kaloryfera, bo to nie zadziała, tylko jeszcze wzmocni i dać się dziecku uczyć na własnych błędach, mimo wszystko. Oczywiście jeżeli widzimy, że ta relacja szkodzi naszemu dziecku, to być może będą potrzebne bardziej drastyczne środki, ale mimo wszystko ja bym zaczynała z takiego zrozumienia, wsparcia i powiedzenia, że jeżeli cokolwiek się wydarzy złego, no to jesteśmy. Jeżeli będziemy miały jakiekolwiek wątpliwości. To nie jest łatwy wątek, bo z jednej strony bardzo byśmy chcieli ocalić nasze dziecko przed trudnymi doświadczeniami. Z drugiej strony zabranianie raczej nie działa. No i są oczywiście takie relacje z dużą różnicą wieku, które są ok, ale nie wiemy na początku, czy to będzie ok, czy to będzie wartościowa relacja, więc znowu bardzo bliski kontakt z dzieckiem.

A jakie mamy mieć nastawienie do tego partnera?

To nie jest łatwa sprawa. Myślę, że to będzie bardzo zależało od sytuacji. Uważam, ale to nie jest jakaś znowu opinia jedyna słuszna. Uważam, że dobrze by było poznać tego partnera. Poznać jego motywację. Pokazać, że mamy rękę na pulsie w razie czego. No ale też go nie straszyć i nie odganiać widłami. Pytanie jeszcze, jaka różnica wieku. Myślę, że tutaj już nie ma jednego rozwiązania. Bardzo trzeba zwrócić uwagę na to, co się dzieje w tej relacji i jaka jest motywacja naszego dziecka. Czy to jest jakiś brak z dzieciństwa, które będzie sobie kompensowało? Czy chce zwrócić na siebie uwagę? Bo też może być tak, że w domu dzieje się coś nie w porządku, a dziecko objawuje w ten sposób, że na przykład zaczyna spotykać się z kimś dużo starszym. Czy jest jakiś problem inny w rodzinie, który możemy rozwiązać? I wtedy dziecko samo straci zainteresowanie takimi relacjami. 

Ale myślisz, że na przykład taki pomysł, żeby dziecko porozmawiało ze specjalistą, jest dobry? Czy jeżeli nie widzimy nic groźnego, to lepiej nie? 

Myślę, że to nigdy nie zaszkodzi. O ile znajdziemy faktycznie dobrą osobę, specjalizując się w czymś takim. Więc ja bym się tu kierowała jakimiś pozycjami na przykład. Myślę, że to nie zaszkodzi, bo my możemy nie mieć słów czy technik, żeby rozmawiać na takim poziomie. Albo mogą nas ponosić emocje. Ale tutaj też ważne jest wytłumaczenie dziecku naszej motywacji i nie robienie nic wbrew dziecku. Bo jeżeli zaprowadzimy je do psychologa na przykład, a ono nie chce, no to też tam się nic nie wydarzy.

No tak. Tak. Mówimy o starszym partnerze, partnerce, ale jeżeli dziecko ma partnera nawet w swoim wieku i zaprasza go do siebie, no to w rodzicu budzi się coś takiego, że chciałby kontrolować tę sytuację, że będzie tam teraz chodził pięć razy, przynosił jakieś rzeczy. Jak to zrobić, żeby mieć takie poczucie, że okej, to jest twoja przestrzeń, szanuję cię, jednocześnie nie myśląc o tym, że dzieje się coś strasznego i nie mam nad tym kontroli?

Co strasznego może się tam dziać? Strasznego to chyba nie. Ale rozumiem, że to nie jest komfortowa sytuacja dla niektórych osób, zwłaszcza jeżeli na przykład przestrzeń domowa jest mała, ale też polecam tak pomyśleć, no bo jeżeli to się nie będzie działo w domu naszym, albo rodziców drugiej osoby, to to się będzie działo gdzieś po kątach, na imprezach, albo w samochodzie, albo w jakichś miejscach publicznych, może bardziej odosobnionych, ale mimo wszystko. Młodzież zawsze znajdzie sposób, bo też hormony wtedy wirują, więc to jest nasza decyzja, czy my nie chcemy po prostu w tym brać udziału, na to patrzeć i odsuwamy problem, czy jednak stworzymy jakąś taką przestrzeń, że po prostu nie będziemy im tam wchodzić do tego pokoju, albo będziemy pukać i czekać, albo po prostu będziemy wyjeżdżać na weekendy i nie sprawdzać, co się dzieje w mieszkaniu jakoś specjalnie. Ja pamiętam, jak byłam nastolatką i co się działo, więc też gdzieś tam podszywam to swoimi doświadczeniami. I myślę, że to by było w porządku, żeby mieć takie zapewnienie, że oni są z tym okej. Nie musimy o tym rozmawiać, nie musimy sobie zdawać sprawozdań, ale żeby mieć taką przestrzeń bezpieczną, a nie właśnie gdzieś tam się kryć po kątach. Bo to też sprzyja ryzykownym zachowaniom seksualnym mimo wszystko, bo jeżeli takie rzeczy dzieją się na przykład na imprezach, to czasami wchodzą jakieś używki, wiadomo nie powinny, bo to może być młodzież poniżej 18 roku życia, no ale realia są różne. Więc bardzo zależy oczywiście od rodziców, ale ja bym tutaj jakoś nie ingerowała bardzo mocno. Moim zdaniem, oczywiście nie każda osoba musi się ze mną zgadzać, lepiej zapewnić komfortowe warunki, bezpieczne i po prostu tam nie wnikać za bardzo, niż udawać, że kwestia nie istnieje i tam właśnie im wchodzić co 5 minut w ramach kontroli.

Właśnie, powiedz mi, bo mówiłyśmy o tej ciąży, no ale oprócz tej ciąży i chorób, to z czego wynika ten lęk rodziców przed tym, że ich dziecko współżyje?

Myślę, że tutaj może wchodzić bardzo wiele czynników, jak na przykład utrata kontroli, pożegnanie się z jakimś takim obrazem naszego dziecka jako niewinnej istotki, lęk przed tym, że zwiąże się z nieodpowiednią osobą, ale w pewnym momencie, lepiej wcześniej niż później, musimy jednak odpuścić trochę dziecku i pozwalać mu popełniać swoje błędy, sprawdzać się, bo im bardziej będziemy kontrolować i starać się zapewnić taki klosz, no to tym bardziej ono może później chcieć odreagować tę opiekę i jeszcze bardziej się posunąć w jakieś ryzykowne zachowania. Myślę, że motywacji jest bardzo, bardzo dużo, tak naprawdę.

A jaki może być wpływ naszego podejścia na to, jak nastolatek później, jako dorosły, będzie się czuł ze swoją seksualnością? Ponieważ powiedziałaś o tym, z czym ja też się spotykam, czyli gdzieś 10, 15 lat temu, może nawet więcej, były nawet programy o nastoletnich matkach i to straszenie ciążą bardzo mocno weszło w nasze pokolenie. Ja też mam koleżanki, które są już po trzydziestce, a się boją nastoletniej ciąży. I jak rozmawiałam ze znajomymi, to też był taki powód, dla którego nie czerpały pełnej satysfakcji z życia seksualnego, ponieważ cały czas, nawet już po, myślały, boże, co ja zrobię, jak okaże się, że jestem w ciąży. To było wręcz paniczne, okres się spóźniał dzień, a one robiły sobie testy.

No właśnie, to jest ten efekt straszenia tylko i wyłącznie, jeżeli chodzi o seks. Jakie są jeszcze inne rzeczy, z którymi możemy się borykać? Na przykład przychodzą do mnie dorosłe osoby, które nie potrafią rozmawiać o seksie, nie potrafią nazywać narządów intymnych, bo mówiło się w domu, że cipka czy pochwa to przednia pupa, na przykład, rzeczy tego typu. Więc mają taki zakodowany trochę lęk, żeby o tym mówić i muszą, znaczy nie muszą, ale chcą się na przykład oswoić z nazewnictwem. Brak świadomości swoich potrzeb, bo jeżeli mamy takie przekonanie z domu czy skądkolwiek, że masturbacja jest złem największym, no to nie będziemy wiedzieć, co lubimy w seksie. Albo samo takie coś, że kulturowo, przynajmniej jakiś czas temu, było mniejsze przyzwolenie na to, żeby kobieta w ogóle wiedziała, co lubi w seksie, żeby rozkoszowała się tym seksem, żeby wręcz mówiła, czego oczekuje od seksu. Więc są takie osoby, często kobiety, które są bardzo responsywne i tylko responsywne i po prostu poddają się temu, co zadecyduje partner. Najczęściej są to związki heteroseksualne, przynajmniej z mojej praktyki tak wynika. Albo właśnie duszenie jakichś pragnień. Bo są osoby, które chciałyby spróbować jakichś innych rzeczy, albo spróbować z osobą tej samej płci, które obawiają się, które właśnie czują, że to jest coś złego, więc żyją w takim konflikcie. Realizują się inaczej, niż miałyby potrzebę faktycznie. Więc tak naprawdę dużo jest takich obostrzeń, jeżeli chodzi o seks, albo właśnie bardzo częste to przekonanie, że ja jestem winna coś w swojej relacji i to jest seks, nawet jeżeli nie mam ochoty, nawet jeżeli mnie boli, nawet jeżeli nie sprawia mi przyjemności, jeśli jestem zmęczona, to że muszę, bo inaczej mój związek się rozpadnie. Tak jakby jedyną wartością lub nadrzędną wartością w relacji był ten seks, a nie to, jaką jesteśmy osobą. Więc tutaj jest dużo pułapek tak naprawdę.

Wspomniałaś o tej masturbacji i muszę o to zapytać, bo mam wrażenie, że to jest w ogóle jakiś temat, który nas dorosłych bardzo przerasta, a te starsze pokolenia to w ogóle, może nie wszystkich, nie będę generalizowała, ale jednak jakąś część. I tak jak już powoli gdzieś tam rozumiemy, że chłopiec może się onanizować, tak mam wrażenie, że nie ma tego przyzwolenia na to, żeby nastolatka się masturbowała.

W ogóle w stosunku do kobiet jest takie przekonanie, już nawet nie tylko do nastolatek. To też się zmienia. Nawet badania pokazują, że jeszcze 15-20 lat temu dużo mniej kobiet deklarowało, że się masturbuje. Chociaż pewnie się masturbowały, tylko po prostu nawet w badaniu trudno było się przyznać, jakby było to coś złego. No a teraz coraz więcej się też mówi o tym, że to jest ważne, żeby poznać swoje ciało, że ważny jest seks solo, jako czas spędzony jakby ze sobą po prostu, zadbanie o siebie. Więc teraz to się powoli zmienia, ale to też na pewno zależy od danej osoby, od środowiska, w którym się wychowała. No my też mamy jeszcze takie przekonanie, że masturbacja w związku to jest złe. No i o ile to jest ok, jeżeli to jest norma partnerska, czyli coś na co umówiły się osoby będące w związku i dla obu stron, czy większej liczby osób, jest to w porządku i się zgadzają na to tak faktycznie, to jest ok, nie ma problemu. Najczęściej jednak jest tak, że jedna strona wymaga tej wstrzemięźliwości od drugiej strony. No i tutaj zaczynają się pojawiać problemy, bo faktycznie najczęściej jest tak, że dana osoba się masturbuje po prostu w ukryciu, bo ma taką potrzebę, bo organizm się bardziej domaga. Albo po prostu, no to jest ten czas solo seksu, do którego czuję, że ma prawo i ma prawo. No i wtedy się pojawiają jakieś, powiedzmy, spięcia, tarcia w związku. No i czasami też pracuję z tym, żeby trochę odczarować tę masturbację w relacji. Bo tak naprawdę my na to patrzymy jako na coś złego, a to jest najbardziej naturalny i chyba najbardziej przyjęty w związkach monogamicznych sposób na poradzenie sobie z tą różnicą w poziomach libido. Jeżeli jedna osoba ma większe libido i po prostu potrzebuje seksu częściej, a druga osoba mniej, no to zamiast się zmuszać do seksu (mówię o tej osobie, która ma niższe libido) no to ta z wyższym może się masturbować w momentach, kiedy partner, partnerka nie ma ochoty na seks i wtedy się to trochę bardziej wyrównuje bez zmuszania.

A skąd się bierze takie myślenie, że masturbacja to zdrada?

No my mamy jakieś takie przekonanie, że partner, partnerka powinna spełniać wszystkie nasze potrzeby. Zawsze. I lubimy się tak zlać w całości, albo celujemy w to, no bo to jest też taki trochę mit tej miłości romantycznej, hollywoodzkiej, że jeżeli spotkasz odpowiednią osobę, to wszystko już się uda i seks będzie idealny i będziecie chcieć go w tym samym momencie, o takim samym czasie i tak dalej i tak dalej, a to tak nie działa. My nie jesteśmy przyzwyczajeni do myślenia o tym, że każda osoba może mieć różne potrzeby. No i właśnie wydaje nam się, że jeżeli pojawia się masturbacja, to czujemy, że jesteśmy niewystarczający jakoś w relacji. A nie jako po prostu zupełnie indywidualną decyzję osoby, do której ona ma prawo, bo czasami masturbacja też jest szybsza, prostsza i jest sposobem na rozładowanie napięcia seksualnego. Większość ludzi ma jakieś napięcie seksualne i czasami potrzebuje je rozładować. Proste.


Myślisz, że to może brać się z domu, jeśli rodzice mówili, że to jest w ogóle coś nieakceptowalnego?

Oczywiście. To już nawet myślałam, że to jest w domyśle, bo też już trochę o tym rozmawialiśmy. Tak, takie przekonanie na pewno. Myślę, że tutaj podejście religijne, już nie zahaczając nawet o konkretną religię, ale te, które nie dozwalają masturbacji, też może mieć podłoże. Czujemy, że to jest czy grzech, czy coś niedozwolonego. No a z drugiej strony robimy to, bo nasze ciało się domaga i w pewnym momencie po prostu pękamy, że tak powiem, i czujemy potem zawód sobą, czy właśnie tym, że nie udało nam się wytrzymać. Więc to jest takie trochę perpetuum mobile, które na pewno nakręca nasze poczucie winy w tym temacie.

Chciałabym jeszcze z tobą porozmawiać na temat, który wiąże się z seksualnością, jest nieodzowną częścią seksualności, czyli o orientacji seksualnej. Czyli jeżeli mamy takie podejrzenia, że nasze dziecko może być innej orientacji seksualnej, albo na przykład widzimy, że nie jest jeszcze pewien do swojej orientacji seksualnej. Jak my możemy go wspierać?

Myślę, że przede wszystkim akceptacją. Teraz, przynajmniej w tym moim nurcie, odchodzi się trochę od takiego określania orientacji seksualnej, bo co jeżeli dana osoba jest od zawsze w związku z mężczyzną, a powiedzmy ona jest kobietą, a fantazjuje o kobietach, to  jakiej jest orientacji seksualnej? Ja bym się nie podjęła decydowania o tym. Albo co jeżeli ktoś jest przez całe życie w związku heteroseksualnym, małżeństwo, 40 lat, partner czy partnerka umiera i ta osoba poznaje jedną i jedyną osobę tej samej płci, którą jest zainteresowana i z nią tworzy relację, to jakiej jest orientacji? Nie wiadomo. No więc bym się już nie posiłkowała tymi etykietkami, tylko po prostu wspierała dziecko w tym procesie odkrywania. To też może się zmieniać. Może w wieku nastoletnim będzie czuło większą potrzebę spotykania się z osobami innej płci, może później z osobami tej samej płci i po prostu taka akceptacja, że być może nasze dziecko będzie wybierać osoby, a nie genitalia po prostu.

Fajnie, że to powiedziałaś: będzie wybierać osoby, a nie genitalia, bo rodzice mają czasami ogromny strach przed tym i myślą, że to jest jakiś, no nie chcę powiedzieć wyrok, ale czasami ludzie od razu już sobie myślą, żeby że to jest coś złego, a to nie jest nic złego i chciałabym, żeby tu padło.

To znaczy tak, to nie jest nic złego, ale strach może być też uzasadniony po prostu takim lękiem przed tym, z czym dziecko będzie się spotykać, czy w szkole, czy w społeczeństwie, które może nie być najbardziej przyjazne. No i to jest uzasadniony lęk, jak wiemy, bo różne rzeczy działy się w ostatnich latach, jeżeli chodzi o ten temat. No tutaj po prostu nasze bezwzględne wsparcie w każdej sytuacji. Myślę, że to jest najważniejsze, że niezależnie od tego, kogo przyprowadzi do domu, czy z kim będzie się spotykało poza domem, że my jesteśmy ok z tym, a najważniejsze jest to, żeby partner, partnerka, osoba partnerska, żeby była dobrym człowiekiem i dobrze traktowała nasze dziecko, bo to już nie jest zależne od tego, czy jest przeciwnej płci, czy nie.

Dokładnie, czyli takie podejście jak do drugiego człowieka po prostu, żeby to był dobry człowiek, fajny człowiek.

Tak. I też właśnie uznawanie tego nie jako fazę, bo czasami wiem, że młodzież czuje, że rodzice myślą no dobra, ma teraz te 15 lat, spotyka się z osobą tej samej płci, no może przejdzie, poczekamy aż przejdzie. A może nie przejdzie, więc żeby nie zakładać, że coś wiemy lepiej o naszym dziecku, myślę, że w największej liczbie przypadków jednak dzieci wiedzą lepiej o tym, czego potrzebują w danym momencie. Zwłaszcza, że to nowe pokolenie, mam wrażenie, jest takie znacznie bardziej otwarte. I mniej stara się stawiać granicę właśnie jeżeli chodzi o rasę, płeć, orientację seksualną. Więc ja bym się po prostu od nich uczyła tego.

Tak. To jest dobre, co powiedziałaś, że jako rodzic możemy tak naprawdę się nauczyć dużo od nastolatków. Ja też zauważyłam, że oni są, mam wrażenie, bardziej otwarci i tacy bardziej, chciałabym powiedzieć wyluzowani, ale chodzi o to, że nie są tacy bardzo spięci w podejściu do rzeczywistości. 

Tak, że to nie musi być czarno-białe, że nie musi być jeden określony sposób, tylko, że możliwości jest wiele. Ja też się uczę dużo od Gen Z chociażby. I ja ich nie hejtuję. Ja uważam, że można bardzo dużo się nauczyć od nowych generacji.

To też jest chyba trudne dla rodziców, żeby postawić się w takiej sytuacji, w której to oni są uczniami trochę.

To znaczy, wydaje mi się, i to jest potwierdzone akurat badaniami, że człowiek ma taką naturalną potrzebę uczenia się i zdobywania nowej wiedzy. Jakby uczymy się całe życie. I nie uczymy się tylko od osób starszych od nas. Uczymy się od osób, które mają różne poglądy, wnoszą jakąś świeżość do naszego myślenia. Więc dlaczego nie możemy się uczyć od nowych osób, od młodych osób, które pokazują nam po prostu swój sposób patrzenia na świat. Który jest “zupdejtowany” o nowe dane.

Powiedziałaś o tym, że młodzi ludzie niekiedy mają potrzebę spotykania się z osobą tej samej płci, mogą po jakimś czasie mieć potrzebę spotykania się z osobą innej płci, że to jest ok. I właśnie przyszło mi to do głowy, ponieważ rodzice czasami  tak mówią, że to jest etap, jakaś faza. Albo na przykład myślą, że dziecko się na nich mści za coś. Albo że chce im coś udowodnić. I wtedy stawiają tego młodego człowieka w roli, no nie chcę powiedzieć wroga, ale w takiej negatywnej roli naprzeciwko siebie. Jak na dzieci może to oddziaływać, kiedy słyszą (bo chciałabym pogłębić ten temat), że to ci przejdzie. To jest tylko taki etap, to jest taka faza. To jest tylko dla ciebie pewnie jakaś zabawa. Albo chcesz mi zrobić na złość.

No rozwalamy sobie w ten sposób relację z dzieckiem. Bo nie ufamy osądowi dziecka, nie ufamy uczuciom dziecka i stawiamy się na tej wyższej pozycji. Nie partnerskiej, tylko właśnie gdzieś wyżej. No to będzie tylko skutkowało tym, że dziecko albo przestanie z nami rozmawiać na takie tematy, albo w ogóle, albo będzie szukało prawdopodobnie wsparcia gdzie indziej. Albo wśród rówieśników, albo może znajdzie sobie jakichś innych mentorów, nauczycieli z zewnątrz, albo influencerów. No nie wiem, osoby, które będą przemawiać językiem, który będzie wydawało im się spójny z tym, co czują. Więc myślę, że to nie jest najlepsza droga, żeby wprowadzać taki antagonizm do relacji. Nam się może coś wydawać, dziecku może się coś wydawać. To nie chodzi o to, kto ma rację tak naprawdę. Chodzi o to, czego my potrzebujemy. A najbardziej to potrzebujemy chyba mieć dobrą relację ze swoim dzieckiem. Więc na tym się skupiamy, nie na tym, kto wygra daną dyskusję i kto ma jakąś taką nadrzędną rację.

Bo wyobrażam sobie, że rodzice myślą, że jeżeli oni nie zareagują, jeżeli nie powiedzą tego, co myślą, albo jeżeli nie pouczą tego dziecka, to jego świat się zawali, jakbyśmy mieli jakąś ogromną kontrolę nad tym.

Właśnie, my nie mamy kontroli. My zawsze możemy podzielić się opinią, a najlepiej jeszcze w momencie, kiedy dziecko jej chce. Czyli możemy zapytać, słuchaj, mam jakąś opinię na ten temat, czy powiedzieć ci? Ja na przykład tak robię też z moimi przyjaciółmi. To, że mam jakieś zdanie na temat osoby, z którą się zaczęły spotykać, to nie znaczy, że muszę wywalić im w twarz od razu, bo wydaje mi się, że wiemy lepiej. Tylko mogę zapytać, czy jest na to przestrzeń. I myślę, że traktowanie młodego człowieka po prostu, jak człowieka ze swoją podmiotowością, człowieka, który może o sobie decydować, jest najlepszym rozwiązaniem, bo pokazujemy duży szacunek. I trudno też jest oczekiwać od dziecka szacunku, jeżeli my go nie szanujemy i traktujemy właśnie niżej od siebie, jako osobę postawioną niżej gdzieś. Więc myślę, że to jest taka praca od samego początku, żeby pokazywać właśnie, że dziecko jest dla nas ważne, jego opinia, uczucia, podmiotowość, zdanie. I to, jaką mamy relację z nastoletnim dzieckiem, jest też pokłosiem tego, jaka była relacja z mniejszym dzieckiem. To nie jest tak, że w pewnym momencie się przestawiasz, dobra, teraz mam nastolatkę, to zacznę go traktować inaczej. To tak nie działa.

Mam wrażenie, że rodzicom się tak często wydaje, że poczekam, aż będzie starszy, wtedy będziemy sobie inaczej rozmawiać. No a to jest praca u podstaw tak naprawdę cały czas. To, o czym rozmawiamy, kojarzy mi się z kolejną rzeczą, czyli jeżeli widzimy, że nasze dziecko nie jest w pewnym momencie pewne co do swojej płci. I teraz spotkałam się z takim myśleniem i chciałabym, żebyśmy to poruszyły, bo podejrzewam, że to nie było pierwsze myślenie, że są jeszcze tacy rodzice, że wpadło w złe towarzystwo i że teraz jest taka moda.

Przede wszystkim myślę, że warto zauważyć, że jeżeli chodzi o uzgadnianie płci czy korektę płci, to wcale nie jest rzecz, którą można sobie zrobić, nie wiem, biorąc jakieś kolorowe tabletki i budzimy się inną osobą. To jest proces, który jest bardzo długotrwały, kosztowny. Jeżeli decydujemy się na operację, to także bolesny. I dla hobby to nikt tego nie robi. Oczywiście, jeżeli pojawiają się jakieś takie wątki a propos tożsamości płciowej, to wszystko znowu opiera się na naszej relacji. Jeżeli my zaczniemy wyśmiewać dziecko, krytykować to, jak się ubiera, czy nosi, nie wiem, będąc naszym zdaniem chłopcem, jeżeli zaczyna nosić bardziej dziewczęce ubranie. Jeżeli będziemy wyśmiewać, to znowu tracimy relację i jeszcze wpływamy na to, że dziecko może gorzej się czuć w tej sytuacji i być bardziej rozchwiane w tym wszystkim. Więc najważniejsze jest mimo wszystko wsparcie. Ja jestem bardzo mocno sceptyczna do takiego pojęcia, że moda, że inspirowanie się. To mi się kojarzy z tym hasłem promocja otyłości. Nikt nie decyduje się na bycie osobą otyłą, tylko dlatego, że widzi osoby grube w social mediach. Ja bym była mimo wszystko sceptyczna co do tego. Wspierała dziecko w tym procesie. Bo dziecko może być tej płci, która została przypisana przy narodzinach. Może być odmiennej płci, może być abinarne, może być binarne, może być apłciowe. Różne są opcje. Ja bym zaufała dziecku, że dziecko będzie wiedziało lepiej. Może nie chcieć się określać w pewnym momencie. Nie musimy tego wymagać. Możemy je cały czas wspierać. I to nie jest moda, to jest może taki powiew trochę naszych czasów na takiej zasadzie, że ludzie przestają czuć się tacy stłamszeni i czują możliwość, że mogą zaczynać eksplorować. I moim zdaniem to jest dobre, bo nikomu to nie szkodzi. A jeżeli ktoś ma czuć się lepiej określając się w jakiś sposób lub nie określając się w jakiś sposób, to co to komu szkodzi? 

Cieszę się, że powiedziałaś, że to jest też kwestia eksploracji i tego, że jest na to przestrzeń. To chyba dobrze świadczy, że idziemy w jakimś dobrym kierunku, mam nadzieję.

Zygzakiem, ale tak.

Pomyślałam po prostu o tym pokoleniu, że ono idzie w dobrym kierunku i dlatego to powiedziałam, że są bardziej otwarci, tak jak zresztą mówiłyśmy. Ale spotykam się z tym, że kiedyś tego nie było i teraz to jest taka moda, a wydaje mi się, że po prostu, i powiedz czy to jest prawda czy nie, że kiedyś po prostu nie było na to przestrzeni do eksplorowania tego.

No tak mi się wydaje, że tego typu eksploracje były dużo bardziej niebezpieczne, bo mogło się wiązać z jakimś wykluczeniem ze społeczeństwa, ze śmiercią. Zresztą w niektórych krajach dalej to się może wiązać ze śmiercią, co jest okropne. Ale to, że pojawia się ta przestrzeń, to znaczy, że jest jakaś potrzeba w społeczeństwie, że to nie są pojedyncze jednostki, jak nam się wydaje czy wydawało, że to są jakieś jednostki, z którymi coś jest nie tak. Nie. To są już jakieś realne procenty społeczeństwa. Trudno jeszcze do końca oszacować, bo nie wszystkie osoby są na ten temat otwarte i wcale nie muszą być. Nie muszą nikomu się spowiadać z tego, kim są, jak się czują. Niemniej uważam, że to dobrze, że mamy tę przestrzeń do eksploracji i że to nie jest tak, że osoby po prostu żyją nieszczęśliwie w związkach, w których utknęły, bo takie było oczekiwanie społeczeństwa albo, że są nieszczęśliwe w ciele, które mają i że mogą coś z tym zrobić. To stwarza po prostu przestrzeń do tego, żeby osoby żyły sobie bardziej szczęśliwie. A jeżeli my mamy jakieś takie przekonanie o tym, że to jest jakieś nie takie, nieodpowiednie, to ja bym się zastanowiła nad tym, jaka jest nasza motywacja. Co nam to robi? Że ktoś żyje po swojemu. Co nam to robi? Czy my też byśmy chcieli żyć po swojemu, tylko boimy się? W czym nam szkodzi, że ktoś sobie ma taką ekspresję płciową czy seksualną, a nie inną? Bo ja osobiście, w sensie mi nie przychodzi nic do głowy. Powiedzmy, że ty masz jakąś orientację seksualną niezgodną z moim światopoglądem, to nie zmienia w ogóle mojego życia.

Tak. Myślę, że to kwestia tego, informacja też dla nas, że sami mamy jakiś problem do przepracowania, jakiś temat.

Może tak być. Albo nie wiem, może mamy jakąś chęć kontroli świata, ale nie przychodzi mi nic do głowy oprócz tego, że chcę kogoś ustawić niżej od siebie, żeby sama poczuć się lepiej. Wydaje mi się, ale to jest znowu moje wydaje mi się, że jeżeli człowiek jest szczęśliwy w swoim życiu, to nie zaprząta sobie głowy tym, co robią inni. Takie jest jakieś moje poczucie, moje doświadczenie. I tyle.

Myślę o tych rodzicach, którzy tak strasznie się tego boją, bo widzą gdzieś, że jeżeli dziecko czuje się innej płci, to to się jakoś wiąże, tak jak powiedziałaś, że jest jakaś magiczna tabletka, która zmieni od razu płeć. Albo, że od razu trzeba iść na operację, a to nie jest tak. 

Nie, w ogóle nie trzeba iść na operację. Super jest to też jeżeli mamy dziecko transpłciowe czy w jakiś sposób poszukujące swojej samości płciowej, żeby mieć tę wiedzę albo zdobyć tę wiedzę, że to nie jest wszystko albo nic. Że dziecko może sobie sprawdzać jak się czuje, że może zdecydować się na operację na przykład usunięcia piersi, ale nie musi się decydować na operację na genitaliach. Jakby są różne opcje i nie ma jednej drogi. To ważne, żeby dziecko czy osoba dorosła, żeby ta osoba zdecydowała, czego potrzebuje w danej sytuacji. Bo będzie wiedzieć najlepiej. Jeżeli nie ma jakiejś pewności, spoko. Weźmie więcej czasu, żeby się zastanowić, albo jeżeli samo chce, mówię o dziecku, jeżeli samo chce, to skonsultować się ze specjalistą, specjalistką, proszę bardzo. Żeby nie naciskać też. To nie musi być tak, że jak Twoja płeć przypisana przy narodzinach to chłopiec, a teraz czujesz, że chcesz nosić sukienki, to już musisz się poddać korekcie płci. No nie.

Bo to znowu jest jakieś takie dążenie w nas do takiego określenia, konkretnego. Mamy taką silną potrzebę, że to jest białe, to jest czarne. To jest takie, to jest takie, że nie ma nic pośrodku.

Większość osób jest gdzieś po środku tak naprawdę. W różnych kwestiach. Krzywa Gaussa. Więc myślę, że to jest ważne, żeby uznać, że możemy żyć bez etykietek. Jeżeli ktoś czuje, że etykietki pomagają, bo na przykład poszukujemy jakiejś tożsamości na zasadzie, że chcemy się gdzieś zrzeszyć z jakąś grupą, czuć przynależność, ok. Ale jeżeli czujemy, że nie potrzebujemy etykietki, czy jestem mężczyzną, czy kobietą, to jest równie ok.

A powiedz mi, jak to, w jaki sposób rodzice wyrażają się o ciele swojego dziecka, wpływa na jego seksualność? Czy ma jakiś wpływ?

To jest też taki wątek, który często pojawia się na moich konsultacjach. Myślę, że dużo kompleksów, które mają osoby dorosłe, bierze się właśnie też z tego, w jaki sposób opiekunowie, rodzice, ale też babcie czy dziadkowie wypowiadali się na temat ciała. Na przykład dorośli ludzie pamiętają, że kiedyś babcia im powiedziała, że mają długie stopy, czy coś w tym stylu. Więc ja mam takie marzenie, żebyśmy przestali w ogóle skupiać się na wyglądzie, na takiej zasadzie, że powiem ci, że masz długie stopy i co możesz z tym zrobić? No skoro nic, no to po co ci ta informacja? Prawdopodobnie wiesz. Albo w ogóle się tym nie zajmujesz. Żebyśmy przestali tak zwracać uwagę na wygląd. I ja też odmawiam komentowania wyglądu innych osób, także w swoim gronie przyjaciół. Teraz już nie mam takich, ale jak kiedyś były takie sytuacje, że ktoś mi mówił, a zobacz, ktoś gruby idzie na ulicy, ja myślę sobie, ale w ogóle nie znam tej osoby, nie chcę się zastanawiać nad jej sylwetką, nic mi to nie robi w życiu i odmawiam komentowania wyglądu i też sobie nie życzę tego. W sensie, jeżeli ktoś próbuje komentować mój wygląd, to mi to nie pasuje, bo uważam, że nic to nie wnosi do mojego życia. Więc ja staram się w ogóle na ten temat nie wypowiadać, nie myśleć o tym, nie poświęcać uwagi wyglądowi innych osób, bo nic to też nie wnosi do mojego życia. A sprawia, że zaczynam jakoś szufladkować ludzi, inaczej postrzegać i ja akurat wykonuję świadomy wysiłek, żeby tego nie robić. 

Bo rozumiem, że takie kompleksy mogą oddziaływać w ten sposób, że po prostu nie chcemy dopuszczać do tego zbliżenia, nawet nie dlatego, że nie chcemy, nie mamy ochoty, tylko boimy się właśnie oceny. 

Oczywiście i myślę, że wszystkie, jeśli nie wszystkie, to prawie wszystkie osoby mają jakieś kompleksy i sobie żyjemy w takim społeczeństwie, gdzie mamy właśnie kompleksy. A z drugiej strony, aż takiej uwagi nie zwracamy na to, że wyglądają nasi przyjaciele. Jakby nie lubimy kogoś bardziej, dlatego, że jest szczupły czy gruby. To nie ma zupełnie znaczenia, czy ktoś ma blond włosy, czy ciemne. Więc też jak mamy partnera, osobę partnerską, partnerkę, to też jesteśmy z tą osobą dla tego, jaką jest osobą, a nie przekreśla tej osoby to, czy przytyje, czy nie. Czy schudnie, czy nie wiem, Inne rzeczy. Uczepiłam się tej wagi, ale to chyba taki najbardziej oczywisty przykład.

Tak, to jest też najbardziej, myślę, popularne, bo też wiele kobiet, tak myślę sobie, patrząc na moje rozmowy z koleżankami, to właśnie ma głównie te kompleksy na tym podłożu wagi, że są na przykład za grube. Mówię o tym, bo to się wiąże z tym, że na przykład zgaszę światło, a nie będę się cieszyła seksem przy zapalonym świetle, bo się wstydzę. 

Tak. No niestety to są takie wątki, z którymi trudno się pracuje i wydaje mi się, że też nie ma takiej możliwości, żeby raz na zawsze pozbyć się jakichś kompleksów, tylko że one w różnych momentach życia mogą wracać. Na przykład, jak jesteśmy bardziej zmęczone, czy jakoś wrażliwe, że o Jezu, i jeszcze źle wyglądam w lustrze, no fatalnie. Więc w takich momentach mogą wracać i to też jest ok, no bo możemy mieć po prostu różne dni. I to nie jest tak, że raz wypracujemy obraz swojego ciała idealny, że się godzimy na to, jak wyglądamy i super, i cieszymy się z tego, ale że mogą być po prostu różne momenty. To jest normalne.

A jak chcemy być na przykład świadomymi rodzicami i mamy już tę wiedzę, to co sobie przegadałyśmy, i chcemy wychować takie świadome dziecko, które będzie cieszyło się tą swoją seksualnością, to jak myślisz, co powinniśmy mu mówić albo czego nie mówić? Jak go poprowadzić w tym życiu, żeby on później mógł czerpać tę przyjemność, nawet jeżeli jest nastolatkiem, bo ma do tego prawo, jeżeli już jest w jakimś określonym wieku.

Ja bym się starała nie prowadzić właśnie takiej narracji o wyglądzie, bo nawet jak mówimy, o ale super wyglądasz, masz takie szczupłe nogi, no to potem może się przerodzić, jeżeli te nogi sobie zgrubną, to że będzie jakiś problem, więc bardziej bym starała się budować poczucie wartości dziecka na tym, jakim jest człowiekiem, jak traktuje innych, na umiejętnościach, które sobie wypracowało i tak dalej, niż na tym, jak wygląda. To, na co na pewno bym jeszcze właśnie zwróciła uwagę, to żeby właśnie szanować siebie, swoje ciało, ale nie w takim kontekście, że to teraz nie uprawiaj seksu aż do ślubu, chyba że chcesz tak zrobić, tylko żeby szanować swoje ciało, żeby nie naginać się, nie decydować się na aktywności seksualne czy inne, które właśnie przekraczają te granice czy nasze chęci. Żeby uczyć o consencie, żeby uczyć o przyjemności w seksie, że też jest ważne, żeby nie straszyć. Myślę, że takie rzeczy najbardziej zaprocentują. No i oczywiście budowanie tej zaufanej relacji.

A jak możemy wspierać syna? Bo mam wrażenie, że gdzieś tam już mamy drogę mniej więcej do tego, jak sobie radzić z córkami. W sensie, że mówimy, że są wartościowe, inteligentne, mądre, że mogą wszystko. Że w żaden sposób nie odbiegają od chłopców. Ale mam cały czas poczucie, że przez to też nie do końca wiemy, co zrobić z tymi chłopcami.

To samo. Chłopcy też potrzebują usłyszeć, że są wartościowi, że dobrze postępują, że dobrze traktują inne osoby. Ja bym tu nie rozdzielała tego na płeć. Chłopców, znaczy wszystkich, ale chłopców w naszej kulturze zwłaszcza bym też uczulała właśnie na szanowanie granic. Aczkolwiek dziewczyny też mogą przekraczać granice innych osób albo nie tak się zwracać do swoich partnerów. Więc myślę, że uczenie po prostu o szacunku do drugiego człowieka, bardzo szeroko zakrojonym, obowiązuje wszystkich. Myślę, że to jest w tym wszystkim najważniejsze. Żeby nie wykorzystywać ludzi do zaspokajania swoich potrzeb czy sprawienia, że poczujemy się lepiej w swoim życiu. Wydaje mi się, że taki szacunek do drugiego człowieka w tym wszystkim jest turboważny. I właśnie jeżeli jesteśmy w stanie my uczyć solidnej komunikacji, to to róbmy. Chociażby na przykładzie, jak my będziemy się komunikować z dziećmi, bo ludzie nie potrafią się komunikować w dzisiejszych czasach. To jest niezwykła rzadkość, żeby ludzie komunikowali się w sposób, który nie jest podszyty jakimiś zagrywkami.

Właśnie o tym pomyślałam, faktycznie, żeby tego nie rozgraniczać na chłopca, na dziewczynkę, na córkę, na syna, tylko po prostu mówić jak do drugiego człowieka, z szacunkiem, żeby oczekiwać od niego też szacunku w stosunku do innych ludzi. Ale pomyślałam o zawstydzaniu seksem, seksualnością. Bardziej pomyślałam o chłopcach, no bo tutaj jest kwestia właśnie genitaliów, że zazwyczaj na tym punkcie to jest jakaś rozmowa, porównywanie długości. Jeżeli nasze dziecko usłyszy coś na ten temat, jak możemy z nim porozmawiać, żeby tego nie zepsuć? W sensie jeżeli dostanie jakąś krytyczną uwagę?

Możemy się też odnieść do faktów, czyli rozmiarów przebadanych dorosłych osobników w Polsce na przykład. Albo do tego, że penis rośnie do jakiegoś wieku. Różne rzeczy. Możemy po prostu odnosić się do faktów. Ale też sprowadzać to do tego, że jeżeli obawia się, że to będzie jakoś mu bruździło w życiu seksualnym, no to powiedzieć, że po pierwsze seks nie opiera się tylko na penetracji. Może on w ogóle nie będzie lubił penetracji jako dorosły człowiek, więc tutaj nie ma potrzeby się jeszcze tym przejmować. Że jeżeli penetracja, no to 4-5 cm penisa w zwodzie wystarczą do tego. I tak dalej. Odnosić się do faktów. Bo młodzieży czy potem nawet dorosłym ludziom mogą nie wystarczać jakieś nasz zapewnienia. Nie, no będzie dobrze, spoko. Jeżeli podeprzymy się faktami, to jest większe prawdopodobieństwo. Ale dziewczynki też są zawstydzane ciałem. Chociażby w szkołach nierzadko. Sama się z tym spotkałam jako nastolatka, to zawstydzanie, że po prostu ma się ciało. Więc na przykład latem, jeżeli nosi się jakąś bluzkę, gdzie jest bardziej dopasowana, że się opina na biuście, że to już jest jakiegoś rodzaju prowokacja. I na to mam bardzo silną taką niezgodę, żebyśmy się po prostu odczepili od ciał dzieci. Bo my później mamy jakieś takie właśnie pretensje, że ludzie traktują się przedmiotowo, jeżeli chodzi o ciało, albo że zwracają uwagę tak bardzo na ciała. A czego my uczymy młodzież? No dokładnie tego samego.

Tu mi się przypomniała moja prywatna sytuacja, którą chciałabym przytoczyć. Bo właśnie jak byłam w liceum i miałam wszystkie rzeczy poprane, a musiałam się jakoś tak spiąć, żeby się wyrobić, to założyłam bluzkę z większym dekoltem i później na korytarzu usłyszałam, że przychodzi w takiej bluzce, a potem się dziwić, że są molestowania. I pamiętam, że było mi strasznie…

Chyba chodziłyśmy do tego samego liceum. [śmiech]

Było mi strasznie z tym źle, pamiętam. Czułam się upokorzona, czułam, że wszyscy tego słuchają, słyszą i czułam się naznaczona. A przecież każdy ma ciało i to nie chodzi chyba o to, żebyśmy teraz nie przychodzili jakoś ubrani, tylko chodzi o to, żebyśmy mieli świadomość, żeby nie postrzegać tego ciała tylko poprzez pryzmat seksualny, jako obiekt seksualny.

Sami, same seksualizujemy ciała dzieci, a potem się dziwimy, jakie są efekty. No właśnie. I to mi się podoba na przykład właśnie w Hiszpanii, że tam dziewczynki chodzą jak chcą. Jest gorąco, to chodzą tak, że odzwierciedla to, że jest gorąco i nikt się tym nie przejmuje, albo pewnie nie nikt, ale w znacznie mniejszej mierze. I myślę, że to też jest trochę takie oswajanie ludzi z widokiem po prostu ciała. Że ludzie mają ciała i tyle. I jak jest gorąco, to chodzą bardziej odsłonięci, odsłonięte. Jak jest zimno, to zasłonięci, tak to wygląda, przynajmniej w Polsce. I żeby odczepić się po prostu od tych ciał, bo dziewczynki, chłopcy, nastolatki generalnie są bardzo wyczuleni na punkcie swojego ciała. Więc jak my jeszcze dołożymy jakieś zawstydzające komentarze, to na pewno nie będzie to pomocne. A też co nam przeszkadza tak naprawdę? Tak z perspektywy nauczyciela, nauczycielki. Co mi przeszkadza, że ma ktoś dekolt? Zazdroszczę?

Właśnie, to jest bardzo dobre pytanie.

Nie wiem. Tak właśnie kiedyś mój kolega skomentował to na Facebooku. Jakiś komentarz innej dziewczyny, nauczycielki. Ale jaki jest problem?

Bo pierwsze, co przychodzi nauczycielom do odpowiedzenia, to, że nie przystoi, ale dlaczego?

Co nie przystoi? Mieć ciała, czy o co chodzi? Ja jeszcze spotkałam się z takim komentarzem, że to dekoncentruje chłopców. No to uczmy chłopców samokontroli, albo radzenia sobie z tym, że coś ich dekoncentruje, a nie dziewczynki zakrywania się, bo chłopcy się dekoncentrują. Oczywiście znowu taki schemat bardzo binarny i bardzo heteroseksualny, co chciałabym podkreślić, ale znowu zwalamy to. Ja usłyszałam z kolei, bo byłam na takim obozie integracyjnym i zakumplowałam się niechcący z czterema chłopakami z klasy maturalnej przyszłej, bo to było przed rozpoczęciem roku. I ja usłyszałam, że odwodzę tych chłopców od nauki do matury i do olimpiady. Ja jedna, czterech chłopaków, także dużą moc musiałam mieć. I że powinnam im dać spokój, bo oni się nie mogą skoncentrować na olimpiadzie. Pozdrawiam.

Ale z czego wynika, bo to jest bardzo ciekawe, że z jednej strony nie chcemy mówić o seksie, że poruszamy tematu seksualności, a z drugiej strony tak bardzo na co dzień wszystko i wszystkich seksualizujemy.

No przenosimy na młodzież, na dzieciaki jakieś swoje ewidentnie frustracje czy… No nie wiem, nie wiem. Nawet jak teraz to wspominam, to jestem zła. Bo taki komentarz potrafi… No zobaczcie ile to było? 14 lat temu? Więcej. 16 chyba. I ja to dalej pamiętam, jak dzisiaj. Więc to nie jest tak, że takie komentarze gdzieś tam przelatują mimo uszu.

I znowu jest przerzucany wektor na tę osobę, że jest winna, tak? Jesteś winna, bo odwodzisz kogoś od nauki. Nie, jesteś koleżanką, a czy tam nawet możesz się podobać, ale to jest w jego jakby zasięgu ogarnięcie się do matury.

Tak. Ale na szczęście wszyscy zdali matury. Uff. Nie było tak źle widocznie.

Myślę, że to jest też dobre, żeby komunikować się z naszymi dziećmi, nawet jeżeli nauczyciele inaczej się zachowują. Znaczy ja bym w ogóle marzyła sobie, żeby nauczyciele też posłuchali naszej rozmowy i mieli jakąś refleksję. Ale jeżeli nie mamy na to wpływu, bo nie mamy wpływu na innych, no to żebyśmy my jakoś potrafili zaradzić, albo powiedzieć coś naszemu dziecku wspierającego, na zasadzie, no ale halo, nie jesteś winna.

I to też się zmienia. Są już takie szkoły, gdzie bardziej się zwraca uwagę na to, bo to też jest łamanie praw ucznia, jakieś takie wchodzenie z butami właśnie w to, jak się ubiera, na przykład. Coraz więcej jest takich szkół, ale też do mnie przychodzą nauczyciele po jakieś takie konsultacje, jeżeli nie wiedzą jak się zachować, bo na przykład jest dziecko niebinarne w klasie i chcą wiedzieć, jak to ograć, żeby było w porządku, żeby to dziecko czuło się ok, żeby też klasa nie zareagowała w jakiś nieodpowiedni sposób i tak dalej, więc czasami nauczyciele też się do mnie zgłaszają po jakieś takie rady i to jest super, bo nie jest jakby problemem to, że ktoś czegoś nie wie, tylko to, że postanawia ignorować problem, albo jeszcze go potęgować. To jest problem wtedy, faktycznie. To nie jest okej. Ale jeżeli szuka się wiedzy takiej rzetelnej, żeby komuś pomóc, no to ekstra. Bo to nie są rzeczy, których uczą na studiach jakichkolwiek tak naprawdę. W jakimś tam zalążku akurat ja byłam uczona na seksuologii, ale na psychologii nie. Może teraz się zmieniło, bo też psychologię skończyłam jakiś czas temu. Ale to są takie chyba podstawy, jeżeli chodzi o pracę z dziećmi, młodzieżą.

Myślę, że bardzo dobrze, że nauczyciele chcą się edukować jeżeli chcą i super by było, gdyby to robili, ponieważ ten świat idzie w jakimś kierunku do przodu, więc to nie będzie cały czas zastana sytuacja sprzed dwudziestu lat.

Nie nie. To już wiemy, widzimy, że to się nie sprawdza, stary system.

Ale tak samo jest z makijażem, że ten makijaż jest czerwoną płachtą na byka.

Tak, ale powiem szczerze, kurczę, kiedy te osoby mają się malować, jak nie w tym wieku? Ja np. mam 32 lata, już mi się nie chcę malować. Już w ogóle nie czuję takiej potrzeby. A jak byłam nastolatką, to jak najbardziej. Więc oczywiście możemy z dziećmi, z młodzieżą rozmawiać o tym, czy to niszczy skórę, jak wybierać kosmetyki, które nie niszczą itd., ale wydaje mi się, że ten nastoletni wiek czy tam koło dwudziestki, to jest właśnie ten moment na wyrażanie siebie, czyli na ten cały piercing, na różne kolory włosów, bo potem też człowiek nie ma ochoty nosić różowych włosów często. Znaczy niektóre osoby mają, ale jednak w dorosłym życiu już rzadziej przejawiają się takie potrzeby. No i kiedy z tym eksperymentować, jak nie w tym wieku? Myślę, że to jest taka naturalna potrzeba sprawdzania.

Ale też komunikat, że np. malujesz się mocno, wyzywająco, też jest nacechowany właśnie tak seksualnie bardzo. 

Gdzie jest granica? Kto decyduje, gdzie jest za mocno? Kiedy jest za mocno, a kiedy nie?

Albo co decyduje o tym, że to jest seksualny makijaż na przykład. 

Znów zastanówmy się nad swoją motywacją. Co mi to robi w życiu? Że ktoś ma makijaż mocny lub nie. Bo dla mnie to jest trochę o kontroli. Że ja chcę pokazać, że jestem wyżej niż ty i ty nie możesz się malować. Bo ja tak mówię. Dla mnie nie brzmi to ok.

Myślę też o tym, że chłopcy słyszą to co się mówi. Tak mówię chłopcy, bo te komentarze są kierowane do dziewczynek np. o tym, że mają duży biust albo że mają szerokie biodra. Myślę, że to też jest kwestia tego, że gdzieś to słyszą jak ludzie dorośli się wypowiadają na ten temat.

Tak, na pewno to kształtuje w sposób, w jaki sami będą mówić o kobietach. Albo czego od nich oczekiwać. I właśnie to jest super ważne, żeby sobie uświadomić, że to, jak my traktujemy inne osoby też ma wpływ na to, jak nasze dzieci będą je traktować. Jeżeli jesteśmy dorosłymi osobami, sobie rozmawiamy w takim towarzystwie kumpelskim i słuchamy, jak nasz ziomek opowiada o jakiejś swojej byłej dziewczynie, używając niewyględnego słownictwa. I my się na to zgadzamy, to pokazujemy innym facetom czy innym kobietom w tym towarzystwie, że jakby wypowiadanie się w ten sposób o jakichś osobach jest ok. Ona nie jest z naszych, ona jest z tych innych, więc można się tak wypowiadać. I to tak nie działa. To nie jest ok, bo ktoś będzie tak później mówił o nas, o naszej siostrze, o naszej matce i tak dalej. Więc zachęcam do takiego niezgadzania się po prostu na pewnego rodzaju komunikaty, na takie przedmiotowe komunikaty.

Pomyślałam też, że dużo tych komunikatów przemocowych jest skierowanych do kobiet, ale też jeżeli chodzi o seksualność, no to na przykład o ilość partnerów. Albo o to, że nie jest w stałym związku, że to jest jakiś taki temat. U mężczyzn, nie chcę tego dzielić, ale jednak jest trochę inaczej, że oni są macho, albo na przykład playboyem, no to określenie jest lepsze, playboy niż nie wiem, nie będę używała niecenzuralnych słów. 

No tak, nie od dziś wiemy, że są podwójne standardy i śmieszna sytuacja, bo ja teraz mam dwa małe koty i nawet jak wyjechałam na tydzień zostawiając te koty, to padały pytania: a co z kotami? Z kim zostawiłaś koty? I myślę sobie, boże, co by było, jakby miała dzieci. Też każdy by się pewnie chciał dowiedzieć, co się z nimi dzieje. No tak. I są te podwójne standardy i możemy pokazywać swoim sposobem życia, że można inaczej, że to wszystko jest ok, ale możemy też wpisywać się w te role, które są przypisane do tych standardowych, bo tu nie ma znowu złego lub dobrego wyboru. Chodzi tylko o to, żeby dać ludziom żyć, jak potrzebują i się tego nie czepiać, bo znowu, co nam to robi, że ktoś żyje inaczej albo nie tak jak my?

Tak. Możemy po prostu mieć własne wartości, tak myślę, a nie obrażać ludzi, którzy mają inne wartości.

Oczywiście. Myślę, że to jest takie podejście, które jest zdrowe dla nas, bo nie marnujemy energii na przejmowanie się problemami innych czy sytuacją innych. Myślę, że każda osoba ma wystarczającą liczbę swoich problemów do zaopiekowania się, więc nie dokładajmy sobie tego, jak coś nas frustruje, jak żyje inna osoba, sąsiad, sąsiadka. Nie mamy na to wpływu, na szczęście. I nic nam to nie robi ostatecznie.

A spotkałaś się może z tym, że rodzic dawał swojemu dziecku radę, mówię o córce na przykład, bo to mi przychodzi do głowy, że najlepiej, jeżeli chcesz się z kimś przespać, no to na pewno nie na pierwszej randce, tylko, nie wiem, po miesiącu, po dwóch? 

Ja się chyba z czymś takim nie spotkałam, ale pewnie to tak funkcjonuje. Pytanie, czy młodzi ludzie tego pilnują, nie wiem, to wydaje mi się jakieś takie oldschoolowe trochę podejście, że raczej fajnie jest słuchać swoich potrzeb w danym momencie. I też mi się wydaje, że bardzo często z tymi pierwszymi razami jest tak, że to jednak trochę eskaluje. Że to nie zawsze jest od pocałunku od razu do na przykład penetracji, tylko, że tam zachodzi jakieś poznawanie ciała krok po kroku i myślę, że jest bardzo intuicyjne i ma sens.

To jest w ogóle, tak sobie wyobrażam, piękny czas.

Tak, też zamyśliłam się trochę, że fajnie było.

I będą z tego wspomnienia, więc chyba fajnie by było, jakbyśmy jako rodzice nie dokładali tym dzieciom.

To niewątpliwie. Tak, i myślę, że takie wsparcie, że mogą do nas przyjść, porozmawiać, zapytać się, jeżeli mają wątpliwości, zamiast się stresować i właśnie, nie wiem, kupować testy ciążowe, chociaż na przykład ryzyko zajścia w ciążę było żadne, albo bardzo niewielkie. Ja myślę, że to jest ważne, żeby mieć oparcie w tym czasie. Bo może to nie są najważniejsze decyzje w naszym życiu i nie dla każdego ten debiut seksualny będzie dobry, ważny, czy będzie czymś do wspominania. Ale dobrze jest mieć po prostu oparcie.

A takie rozmowy, że to jest bardzo ważny czas, że to zapamiętasz, więc fajnie, jakby to była jakaś osoba, na której ci zależy. Czy one mają w ogóle sens? 

Ja bym nie kładła takiej presji dodatkowej, bo to sprawia, że młodzież się jeszcze bardziej tym wszystkim stresuje. A co, jeżeli mój pierwszy raz nie był idealny, no to co wtedy? No już się nie cofnie czasu. Więc myślę, że ważne, żeby powiedzieć: zadbaj o swoje potrzeby w tej sytuacji. Nie wiem, jeżeli coś zaboli, to możesz przerwać. Jeżeli ci się odechce, możesz przerwać i bardziej na to położyć nacisk, niż na to, żeby to było wyjątkowe. Bo może nie będzie, bo może będzie bardzo bolesny, bardzo krwawiący moment i co? Więc bez dodatkowej presji, żeby to było nie wiadomo jakie. Jakby moja praktyka, doświadczenie i intuicja wskazuje, że to nie będzie najlepszy seks w ich życiu, więc żeby nie nakładać presji, kolejne będą lepsze na pewno w życiu. 

I tym optymistycznym akcentem chciałabym zmierzać do końca. Marlena, bardzo ci dziękuję za tę rozmowę. 

Dziękuję za zaproszenie. 

Mam nadzieję, że padło wiele rzeczy, które słuchacze mogą sobie wziąć do serca i gdzieś w praktyce wypróbować. Bardzo bym tego chciała.

Jeśli będą mieć chęci, no to proszę bardzo, jak najbardziej. 

Tak. Dziękuję ci bardzo i mam nadzieję, że do zobaczenia przy jakichś innych tematach.

Dziękuję.

Inne odcinki również mogą cię zainteresować!